Postawa Walijczyków to na razie jeden z jaśniejszych punktów mistrzostw we Francji. Piłkarze Chrisa Colemana pokonali Słowację, postraszyli Anglię, wreszcie rozbili Rosję i awansowali z pierwszego miejsca w grupie B. – Zawsze miło jest spojrzeć na Anglików z góry – nie ukrywa Bale.

W sobotę to on i jego koledzy będą musieli się zmierzyć z rolą faworyta. Sam Bale, najlepszy obok Hiszpana Alvaro Moraty strzelec Euro, jest wart dwa razy więcej niż cała kadra przeciwników. Gwiazdor Realu powinien się jednak przygotować na wieczór cierpień. – Jeszcze nie mierzył się z takim bramkarzem jak nasz Michael McGovern – ostrzega Kyle Lafferty, który miał być kluczowym zawodnikiem Irlandczyków, ale po słabym meczu z Polską trafił na ławkę rezerwowych. – Czuję się rozczarowany. W pierwszym spotkaniu prawie nie dotknąłem piłki, w drugim w ogóle nie zagrałem. Mam nadzieję, że teraz trener da mi szansę i strzelę gola Walii – dodaje Lafferty.

Irlandia Płn., podobnie jak Walia, debiutuje w mistrzostwach Europy. Awans do fazy pucharowej zawdzięcza opanowanej do perfekcji sztuce przeszkadzania rywalom. Na Ukrainę to wystarczyło, na Polaków i Niemców nie. Jak będzie w sobotę w Paryżu? Bale wierzy, że jeszcze raz zwycięży pasja i wspólnota doświadczeń. – Na ten sukces pracowaliśmy od dawna. Gramy ze sobą, od kiedy jesteśmy nastolatkami. Za nami długa podróż, przeszliśmy razem drogę ze 112. miejsca w rankingu do najlepszej szesnastki turnieju – przypomina skrzydłowy Realu.