Oskarżeni, świadkowie, strony w coraz bardziej niewybrednych słowach zwracają się do sędziów. Pogarda, poniżanie, wyzwiska, przekleństwa od kilku miesięcy są często kierowane do sędziów – zarówno mailowo, jak i tradycyjną pocztą. Coraz częstsze jest też butne zachowanie w salach rozpraw. Pokrzykiwanie przez skazanego, że w końcu przyszedł minister, który zrobi porządek z sędziami, jest dziś oceniane jako łagodne. Zdaniem sędziów za falę hejtu odpowiedzialność ponoszą politycy, którzy coraz ostrzej wypowiadają się o sędziach i krytykują ich orzeczenia.
– Przykład idzie z góry. Nie ma dnia bez dyskredytowania sędziów w mediach – twierdzi sędzia Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Listy piszą i straszą
– Od kilku miesięcy dostajemy nieporównywalnie więcej obraźliwej korespondencji – przyznaje Marcin Krawczyk, wiceprezes Sądu Rejonowego dla Miasta Stołecznego Warszawy.
Dotarliśmy do korespondencji kierowanej do sędziów. Jeden z autorów wysyła prezesa sądu do fryzjera i solarium, bo niedługo stanie się medialną osobą, i zapewnia, że nie umknie sprawiedliwości. Inny pisze, że sędzia wkrótce straci stanowisko i wyprowadzą go z sądu w kajdankach.
Kolejna korespondencja, choć ma tytuł zażalenia, jest zlepkiem obelg i wyzwisk kierowanych pod adresem sędziego, który orzekając w sprawie o pieczę nad dzieckiem, odmówił ojcu opieki. Kolejny wniosek, tym razem o wznowienie postępowania. Podsądna pisze do prezesa, by ten sprawdził, czy sędzia, która orzekała w jej sprawie, jest naprawdę sędzią i została właściwie umocowana. Inny zarzut to udział w zorganizowanej grupie przestępczej i popełnienie oszustwa. W jaki sposób? Przez pobieranie wynagrodzeń, które im się nie należą.