To lądowa odnoga NordStream w kierunku południowym, którą płynie gaz na rynek niemiecki, a potem czeski i słowacki. – Gazprom dostanie w praktyce nawet do 80 proc. przepustowości – mówi nasze źródło.

Więcej Rosji w Opalu

Obecnie ma zarezerwowane tylko 50 proc., reszta musi być otwarta dla innych konkurentów. Ta decyzja Komisji z 2009 roku, potwierdzona w 2013 roku, zostanie jednak zastąpiona nową, bo z nowym wnioskiem wystąpił niemiecki regulator. Zarówno on, jak i drugi najbardziej zainteresowany, czyli regulator czeski, uznali, że Gazprom powinien dostać 100 proc. dostępu do Opala. KE musiała odpowiedzieć na ten wniosek i ostatecznie zdecydowała się na wyjście pośrednie: zostawiła zagwarantowane 50 proc., a z pozostałej połowy 30 proc. może być odsprzedane na aukcjach (w których może też startować Gazprom), a pozostałe 20 proc. pozostanie zarezerwowane dla innych operatorów. Na razie raczej nie ma graczy zainteresowanych aukcjami, więc teoretycznie Gazprom będzie mógł wykorzystywać do 80 proc. przepustowości Opala w porównaniu z 50 proc. obecnie. Ale, jak podkreślają nasi rozmówcy, w dłuższym terminie może się to zmienić. Według źródeł w KE, miała ona związane ręce. Musiała odpowiedzieć na niemiecki wniosek, a nie mogła przedłużać wyłączenia na 50 proc. Bo przez ostatnie lata pokazało ono, że nie przynosi pożądanych skutków – konkurencja na rynku nie zwiększyła się. – Motywacją Komisji nie może być zmniejszanie ilości gazu płynącego z Rosji. Ale zwiększanie konkurencji – mówi nasz rozmówca. Ale dyplomaci spoza KE wskazują, że do sprawy Opala nie powinno się wracać, skoro poprzednia decyzja była ważna przez 22 lata. – To skandal, że w ogóle KE się tym znów zajęła – mówi dyplomata.

Drugą kluczową dla Gazpromu decyzją ma być zakończenie postępowanie antymonopolowego, które rozpoczęło się kwietniu 2015 roku. Rosyjski koncern dostał wtedy trzy zarzuty o nadużywanie pozycji dominującej w Europie Środkowo-Wschodniej. Pierwszy dotyczył tego, w jaki sposób Gazprom łączy cenę gazu z ceną ropy, żeby dyktować różne ceny różnym odbiorcom. Drugi mówił o stosowaniu niedozwolonych klauzul, których efektem jest fragmentacja unijnego rynku, bo np. jeden kraj nie może odsprzedawać rosyjskiego surowca innemu. Wreszcie trzeci wątek mówi o stosowaniu innych zakazanych elementów umowy, które uniemożliwiają krajom zwiększenie dywersyfikacji zaopatrzenia w energię.

Gazprom już nie dominuje

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że Gazprom nie dostanie zarzutu o nadużywanie dominującej pozycji i nie zostanie mu wymierzona kara finansowa. Postępowanie ma się zakończyć tzw. decyzją zobowiązaniową, w wyniku której rosyjski koncern będzie musiał zmienić swoją politykę. Jakie konkretnie zobowiązania wynegocjuje, powinno się okazać w najbliższych dniach lub tygodniach.

W środę odwiedził Brukselę prezes Gazpromu, który spotkał się z unijną komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager. Według naszych rozmówców kara byłaby zbyt ryzykowną opcją, bo nie ma niezbitych dowodów przeciwko rosyjskiemu koncernowi. Dlatego właśnie Komisja Europejska decyduje się na ugodę. Zostanie ona poddana tzw. testowi rynkowemu. Wszystkie zainteresowane firmy, w tym polskie, będą mogły ocenić, czy potencjalne zobowiązania Gazpromu naprawią szkody i zapewnią konkurencję.