To dobry sygnał dla krajowego systemu elektroenergetycznego. O planach stworzenia rynku mocy słyszeliśmy już od jakiegoś czasu, natomiast pierwszy raz mamy do czynienia z propozycjami konkretnych zapisów. Tego typu rozwiązania wprowadziły już u siebie najbardziej rozwinięte państwa świata: USA czy Wielka Brytania. Najwyższa pora, by także w naszym kraju podjąć działania w kierunku zapobiegania niedoborom mocy, zwłaszcza, że pojawiają się coraz bardziej alarmujące prognozy dotyczące możliwości wystąpienia tzw. blackoutu.

Według firmy Compass Lexecon do takiego zdarzenia może dojść w Polsce już w 2021 r. Nad Wisłą nieustannie rozwija się rynek Odnawialnych Źródeł Energii, promowany przez Unię Europejską oraz lobby ekologiczne. Mamy coraz więcej farm wiatrowych, kolektorów słonecznych, itp. Zwiększa się także ich wydajność. Efektem jest chociażby zmniejszenie emisji szkodliwych substancji do otoczenia. Jednak charakterystyczną cechą OZE jest bardzo duża niestabilność oraz nieefektywna technologia magazynowania. Nie można energii wytworzonej z OZE zachować „na czarną (dosłownie) godzinę". W tym aspekcie możemy bazować tylko na źródłach konwencjonalnych, których rola paradoksalnie jest ograniczana wraz z rozwojem OZE. To energia z źródeł konwencjonalnych zapewnia ciągłość dostaw w przypadku, kiedy nie jest ona wytwarzana z OZE. A dzieje się tak najczęściej w okresach, gdy zapotrzebowanie na energię jest największe.

Tymczasem istniejące bloki są przestarzałe i coraz mniej rentowne, a brak jest ekonomicznego impulsu, który zachęcałby do ich modernizacji lub budowy nowych elektrowni. Dodatkowo do sierpnia 2021 r. polska energetyka będzie musiała zmierzyć się z wyśrubowanymi normami emisyjnym, które wprowadziła Unia Europejska w tzw. konkluzji BAT. Wszystko to skłania producentów energii raczej do zamykania bloków. Z kolei inwestycje w sektor są bardzo kosztowne i czasochłonne, co sprawia, że wycofanej z rynku mocy nie da się zastąpić w krótkim czasie. Potrzebny jest tutaj system subsydiów, który zachęci do budowy nowych mocy wytwórczych oraz utrzymywania i modernizacji starych źródeł, przy tak wysokich kosztach inwestycji. Chodzi o to, by wytwórcy energii otrzymywali pieniądze także za samą gotowość jej dostarczenia, by pewna część energii zawsze czekała „w odwodzie" i mogła być wykorzystana w sytuacjach zaistnienia niedoboru mocy na rynku. Dlatego właśnie potrzeba wypracowania konkretnych regulacji prawnych.

Rynek mocy pozwala wierzyć, że w przyszłości nie trzeba będzie wprowadzać ograniczeń w dostarczaniu i poborze energii, aby nie dopuścić do czarnego scenariusza. Potrzebne są jednak natychmiastowe działania dlatego dobrze, że prace nad jednym z najważniejszych dokumentów opracowywanych w Ministerstwie Energii nabierają tempa.

- Sebastian Pietrzyk, partner w kancelarii Pietrzyk Dubicki i Wspólnicy odpowiedzialny za praktykę Infrastruktury i Energetyki.