Ceny ropy natychmiast wzrosły do 48 dol. za baryłkę Brenta. Ograniczenie oznacza obniżenie wspólnego limitu OPEC do 32,5-33 z obecnych 33,24 mln baryłek ropy dziennie. To pierwsza taka decyzja od 8 lat, całkowicie nieoczekiwana na rynku, ale i przyjęta z dużym sceptycyzmem.

Ze zgody kartelu najbardziej cieszą się Rosjanie, bo będą korzystać z wyższych cen, a mogą wydobywać ile chcą, oraz Wenezuelczycy, bo z powodu mniejszych inwestycji nie są w stanie pompować tyle, ile wynosiły ich limity.

Ale nawet dzisiaj, już po pierwszej reakcji rynku cena ropy jest zbyt niska dla prawie wszystkich krajów członkowskich OPEC. Podczas gdy we środę baryłka Brenta kosztowała poniżej 46 dol. za baryłkę, zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego Saudyjczycy mogliby zbilansować budżet, gdyby płacono za nią 67 dol., dla Irańczyków cena ta wynosi trochę mniej - 61,50 dol. Obydwa kraje, które teraz decydują o tym, co dzieje się w OPEC będą miały w tym roku deficyty finansów publicznych: Arabia Saudyjska na poziomie 13,5 proc., a Iran - 2,5 proc. W znacznie lepszej sytuacji są Irakijczycy, którym do zbilansowania budżetu wystarczy cena 42 dol. za baryłkę.

O porozumieniu zdecydowali, jak zawsze Saudyjczycy, dla których jednak finanse publiczne okazały się ważniejsze od walki z amerykańskimi łupkami. Zdaniem analityków najważniejsze jest to,że ceny ropy, jeśli podskoczą do ok 60 dol. za baryłkę, to stworzą warunki do inwestowania przez wielkie koncerny naftowe. Chalid al-Falih, saudyjski minister ds ropy przekonywał w Algierze,że cena 50 dol. za baryłkę, byle byłaby trwała,będzie już satysfakcjonująca.

Tyle,że nie zmienia to faktu,że na rynku ropy jest nadal zbyt dużo, nawet po cięciu wydobycia przez kartel. Rosjanie właśnie poinformowali,że we wrześniu osiągnęli rekord- 11,1 mln baryłek ropy dziennie,czyli o 400 mln baryłek więcej, niż w sierpniu. Więcej chcą wydobywać Meksykanie i Norwegowie, którzy do OPEC nie należą. - Saudyjczycy wierzą,że takie małe obniżenie wydobycia wystarczy,by diametralnie zmienić sytuację na rynku, a co za tym idzie dać impuls wzrostowi przychodów z eksportu. Mogą się bardzo pomylić - uważa Jamie Webster z Center on Global Energy Policy w Nowym Jorku.