Łącznie 150 umów ramowych na zakup zielonych certyfikatów zawartych w latach 2007–2013 Energa-Obrót uznała za nieważne. Powód to brak przetargów.

W przypadku 22 kontraktów długoterminowych, uznanych za skrajnie niekorzystne, spółka zależna gdańskiego koncernu złożyła pozwy (19 do sądów, a 3 do arbitrażu). W tej grupie są zarówno producenci (prywatni oraz kontrolowany przez skarb PGE), jak i banki (m.in. właściciele pozostałych 130 umów, gdzie ceny były powiązane z sytuacją na rynku, dostali zaś propozycję konwalidacji, tj. ponownego zawarcia kontraktu na warunkach obowiązujących. Te Energa określiła jako „biznesowo korzystne".

– Tylko 22 kontrakty zawarto zupełnie w oderwaniu od warunków rynkowych, w dodatku bez żadnego zabezpieczenia i na bardzo długie okresy – nawet 15–20 lat. Ustalono w nich sztywną cenę zakupu, która stanowiła nawet 10-krotność tej dzisiejszej. Grupa traciła przez to rocznie ok. 260 mln zł – tłumaczył podczas wtorkowej konferencji Daniel Obajtek, prezes Energi. Decyzja ma dać spółce oszczędności ok. 2,1 mld zł do końca okresu, na który umowy zawarto. Ale Energa nie zamierza na tym poprzestać. Szef gdańskiego koncernu oszacował na ok. 600 mln zł wsteczne roszczenia spółki z tego tytułu. Wzięto tu pod uwagę tylko okres ostatnich trzech lat. W innym wypadku przez pozwanych mógłby zostać podniesiony argument przedawnienia.

Jednocześnie Obajtek wskazał na wykryte nieprawidłowości przy transakcji kupna portfela projektów farm wiatrowych. Za transakcję przeprowadzoną wspólnie z PGE zapłacono około 2 mld zł, sama Energa dała 1,1 mld zł. – Nasze analizy wykazały, że przepłaciliśmy za ten portfel ponad 300 mln zł. W wielu przypadkach były to projekty gotowe w kilku procentach, a niektóre nie miały nawet warunków zagospodarowania przestrzennego – powtórzył we wtorek Obajtek to, co już padło w piątkowej rozmowie z „Rz".

PGE pytana o ocenę tej transakcji nie komentuje sprawy. Z naszych informacji wynika jednak, że też ma z nią problem. Jak udało nam się ustalić, już na przełomie 2016 i 2017 r. zarząd największego wytwórcy (który jest też liderem w energetyce wiatrowej z portfelem liczącym ok. 530 MW) zawiadomił prokuraturę o możliwych nieprawidłowościach. – PGE nie komentuje przebiegu toczących się postępowań w sprawie. Transakcja zakupu farm wiatrowych z 2013 r. jest też objęta audytem wewnętrznym – mówi Maciej Szczepaniuk, rzecznik PGE.