Może nam brakować prądu już w 2022 roku

Należy inwestować w przebudowę ciepłowni, aby mogły produkować i ciepło, i prąd w procesie tzw. kogeneracji – uważają eksperci.

Aktualizacja: 19.07.2017 08:05 Publikacja: 18.07.2017 20:06

– Przy braku nowych inwestycji oraz kompleksowej modernizacji istniejących bloków 200 MW, może zabraknąć nam mocy. Pierwsze luki pojawią się już w 2022 roku – przestrzegał Mariusz Mielczarek, dyrektor sektora publicznego GE w Europie Środkowo-Wschodniej podczas spotkania o przyszłości sektora. Powód? Ze względu na zaostrzające się normy środowiskowe trzeba wyłączyć 12–15 GW, a zapotrzebowanie wzrośnie z 26 GW dziś do 33 GW w 2030 r.

Modernizacje i budowa

Jak oceniają eksperci, w najbliższej przyszłości Polska będzie musiała przeprowadzić kompleksową modernizację nadających się do tego mocy (pamiętając, że nie należy inwestować w majątek zbyt wyeksploatowany) oraz budować nowe bloki. Zwłaszcza że 55 proc. mocy zainstalowanych w naszym kraju elektrowni ma ponad 30 lat i nadaje się do wyłączenia. – Nie można remontować w nieskończoność. W ramach budżetu rynku mocy można byłoby zbudować 7–8 tys. MW w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Licząc po 5 mld zł netto za każde 1 tys. MW, wyszłoby 35 mld zł, ale te koszty rozłożone w czasie oscylowałyby wokół 3,5 mld zł rocznie – szacował prof. dr hab. inż. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

Jego zdaniem spośród dostępnych dziś technologii tylko cztery zapewniają całkowite bezpieczeństwo energetyczne rozumiane jako ciągłość dostaw prądu i ciepła po akceptowalnej cenie. Chodzi o węgiel brunatny (ale na razie jego przyszłość nie jest do końca jasna), węgiel kamienny oraz gaz i energetyka jądrowa.

Elastyczność i koszty

Budując nowe bloki, musimy jednak zwrócić uwagę na dwa aspekty: ich elastyczność ze względu na przyrastającą liczbę źródeł odnawialnych oraz koszty inwestycji.

Najlepiej przy stabilizacji systemu zdominowanego przez dużą liczbę ekoelektrowni sprawdzają się elektrownie gazowe. Mielczarski zwraca jednak uwagę, że w grupie tej są węglowe elektrociepłownie. Dlatego należy równolegle inwestować w przebudowę ciepłowni w kierunku jednoczesnej produkcji prądu i ciepła w procesie tzw. kogeneracji.

Jak wskazują przedstawiciele GE, zwiększenie mocy z kogeneracji w procesie produkcji energii do 25 proc. zmniejszyłoby emisję CO2 o 15–26 mln ton rocznie. Z kolei pełna modernizacja działających elektrowni w oparciu o najnowsze technologie i oprogramowanie dałaby efekt spadku emisji o 11 proc.

Znaczącą redukcję emisji zapewniałby atom. Tyle że koszty elektrowni jądrowej – jak twierdzi Mielczarski – nie byłyby akceptowalne przez społeczeństwo. Na taką inwestycję nie byłoby też stać żadnej polskiej firmy.

Ekspert wskazywał, że opłacalność inwestycji w taką siłownię zwiększyłaby się przy 80–100 euro za tonę uprawnień do emisji CO2. Dziś to ok. 5 euro za tonę. – Budowa elektrowni gazowej ma sens przy 15 euro za tonę dwutlenku węgla przy obecnych cenach błękitnego paliwa, zaś konkurencyjność OZE wzrasta przy cenie uprawnień na poziomie 42 euro za tonę – wyliczał Mielczarski.

– Przy braku nowych inwestycji oraz kompleksowej modernizacji istniejących bloków 200 MW, może zabraknąć nam mocy. Pierwsze luki pojawią się już w 2022 roku – przestrzegał Mariusz Mielczarek, dyrektor sektora publicznego GE w Europie Środkowo-Wschodniej podczas spotkania o przyszłości sektora. Powód? Ze względu na zaostrzające się normy środowiskowe trzeba wyłączyć 12–15 GW, a zapotrzebowanie wzrośnie z 26 GW dziś do 33 GW w 2030 r.

Modernizacje i budowa

Pozostało 85% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie