O przygotowaniu do dostarczenia urządzeń na Krym dowiedziała się gazeta Kommersant. Turbiny są niezbędne do budowy na półwyspie dwóch elektrowni, które zapewnią potrzebne dostawy prądu. Obecnie półwysep połączony jest z Rosją mostem energetycznym o mocy 800 MW, który zastąpił ukraińskie linie zasilające. Most jest awaryjny i nie dostarcza tyle prądu, ale potrzeba. Krym potrzebuje 920,3 MW prądu, w szczycie popyt wynosi 1,43 GW.

Dlatego Moskwa zdecydowała o budowie dwóch elektrowni w Stawropolu i Sewastopolu o mocy 470 MW każda. Ich serce mają stanowić dwie turbiny Siemens. Jednak Niemcy zablokowali dostawy, kupionych już przez Rosjan urządzeń, bowiem byłoby to naruszenie sankcji obowiązujących wszystkie koncerny z krajów Unii.

Koszt turbin to 71 mld rubli (1,23 mld dol.), a zamawiającym jest Technopromeksport - spółka należąca do państwowej korporacji zbrojeniowej Rostech. Według źródeł gazety, turbiny miałyby pochodzić albo z fabryki w St. Petersburgu rosyjskiego koncernu Siławyje Maszyny (ma licencję Siemensa), albo w zakładach MARNA w Iranie - także na niemieckiej technologii.

Ten drugi wariant jest bardziej prawdopodobny. W Rosji nie buduje się turbin tak dużej mocy, jakich potrzebuje Krym. Import z Iranu ma też tę przewagę, że wtedy jako wykonawca będzie w dokumentach figurować będzie Republika Islamska.

Nie wiadomo jednak co z turbinami kupionymi u Siemens'a. W końcu 2016 r Siemens w obawie przed złamaniem sankcji, wstrzymał dostawy do elektrowni Tamań na półwyspie. Turbiny zostały wyładowane bez dodatkowego wyposażenia, bez którego są bezużyteczne.