Jerzy Kurella: Minął czas małych w energetyce

Rozwój gospodarczy Polski i spowodowane tym wzrastające zapotrzebowanie na energię elektryczną, wymuszają potrzebę dużych inwestycji, które mogą być realizowane wyłącznie przez silne kapitałowo i finansowo spółki – pisze ekspert Instytutu Staszica.

Publikacja: 23.02.2017 19:14

Jerzy Kurella: Minął czas małych w energetyce

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD

W połowie października 2015 r. udzieliłem „Rzeczpospolitej" wywiadu, który redakcja opatrzyła tytułem „Priorytet: silny koncern energetyczny". Z uwagi na kulminacyjny etap kampanii wyborczej i emocje udzielające się wszystkim uczestnikom sceny politycznej i gospodarczej, pewnie był to najmniej odpowiedni moment do stawiania śmiałych tez związanych z przeobrażeniami w sektorze polskiej energetyki. Dzisiaj, po niemalże półtora roku, warto przeanalizować temat konsolidacji polskiej energetyki, mając przede wszystkim na względzie gigantyczne inwestycje stojące przed całym sektorem.

Polska energetyka przeszła wiele zmian od 1989 r. Ostatnim wielkim procesem była konsolidacja sektora przeprowadzona – o dziwo, prawie całkowicie ponad podziałami politycznymi! – w 2007 roku, która pozwoliła nowo utworzonym grupom energetycznym uruchomić i zrealizować kilka istotnych inwestycji, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania nie tylko sektora elektroenergetycznego, ale i całej gospodarki.

Integracja kopalń i elektrowni

Rozwój gospodarczy Polski i spowodowane tym wzrastające zapotrzebowanie na energię elektryczną, przy jednoczesnym wyłączaniu przestarzałych bloków energetycznych, wymuszają potrzebę wielu dużych inwestycji, które mogą być realizowane wyłącznie przez silne kapitałowo i finansowo spółki energetyczne. Dodatkowo polskie kopalnie, które stanowią jeden z głównych elementów bezpieczeństwa energetycznego kraju, są w bardzo trudnej sytuacji finansowej, zagrażającej ich dalszemu funkcjonowaniu. W związku z powyższym, konieczne jest podjęcie działań, które pozwolą na stabilizację finansową kluczowych dla bezpieczeństwa energetycznego kopalń węgla kamiennego oraz doprowadzą do wzmocnienia grup energetycznych, umożliwiając im realizację inwestycji.

W wyniku procesu konsolidacji powstaną koncerny paliwowo-energetyczne, integrujące w sobie energetykę i górnictwo węgla kamiennego. Nowe podmioty powstałyby na bazie istniejących grup energetycznych, które w wyniku połączenia z górnictwem przejęłyby część kopalń węgla kamiennego, tak aby stworzone koncerny były samowystarczalne pod względem paliwowym i charakteryzowały się niską ekspozycją na ryzyko wahań cen paliwa pierwotnego na rynku krajowym i międzynarodowym. Integracja górnictwa i konsolidacja energetyki może przynieść wiele korzyści, ale jej przeprowadzenie wymaga zwrócenia szczególnej uwagi na znaczną liczbę potencjalnych zagrożeń i ryzyk z nimi związanych. Dokładnych analiz wymagają kwestie związane z ochroną konkurencji na rynku energii oraz kwestie związane z dozwoloną pomocą publiczną.

Jednak największym problemem wydają się sprawy związane z partykularnymi interesami politycznymi i gospodarczymi obecnie funkcjonujących grup energetycznych, które siłą rzeczy musiałyby utracić część władztwa korporacyjnego na rzecz nowo utworzonego podmiotu konsolidującego. Ten oddolny opór może być największą przeszkodą dla realizacji nowego modelu rynku energetycznego w Polsce, choć przykład konsolidacji BOT GiE i PSE w latach 2006–2008 i powstanie Grupy PGE może napawać optymizmem, że takie przekształcenia w polskiej energetyce są jednak możliwe.

Potężne dysproporcje

O słabości obecnego modelu energetyki najlepiej świadczą liczby, a nie słowa kolejnych ekspertów. Warto zobaczyć, jak polskie spółki energetyczne wyglądają na tle konkurencyjnych firm w Europie. Z premedytacją pomijam w zestawieniu firmy azjatyckie czy amerykańskie, bo wtedy to porównanie wypadłoby wręcz dramatycznie. Dane uwzględniają wyniki za 2013 r., gdyż jest on najbardziej obiektywny, bez zdarzeń jednorazowych, które miały miejsce w Polsce w latach 2015–2016, związanych z sanacją górnictwa. W przeciwnym razie wyniki mogłyby być jeszcze bardziej niepokojące. Do porównania przyjmę jedynie najistotniejsze parametry obrazujące potencjał firm energetycznych, takie jak przychody, EBITDA, moc zainstalowana i produkcja energii elektrycznej.

I tak przychody i EBITDA Enei wynosiły odpowiednio: 2,2 mld euro i 0,4 mld euro, Energi 2,7 mld euro i 0,5 mld euro, Tauronu 4,6 mld euro i 0,9 mld euro, PGE 7,2 mld euro i 1,9 mld euro.

Dla porównania te same parametry dla czeskiej firmy CEZ wyniosły 8,4 mld euro i 3,2 mld euro, dla szwedzkiego Vattenfalla – 19,8 mld euro i 5 mld euro, dla niemieckiego RWE – 50,8 mld euro i 8,8 mld euro, dla właśnie wychodzącego z Polski francuskiego koncernu EDF – 75,6 mld euro i 16,8 mld euro, a dla niemieckiego koncernu – E.ON 122,5(!) mld euro i 9,3 mld euro.

Podobne dysproporcje obserwujemy w przypadku mocy zainstalowanej spółek energetycznych. Energa posiadała 1 GW, Enea – 3 GW, Tauron – 5 GW, PGE – 11 GW. Dla porównania CEZ posiadał 15 GW, Vattenfall – 45 GW, RWE – 49 GW, E.ON – 61 GW, a EDF – 140(!) GW.

I na koniec wielkość produkcji energii elektrycznej poszczególnych spółek: Energa – 5 TWh, Enea – 12 TWh, Tauron – 20 TWh i PGE – 57 TWh. W tym okresie CEZ wyprodukował 51 TWh, Vattenfall – 102 TWh, RWE – 108 TWh, E.ON – 123 TWh, a EDF aż 327 TWh.

Liczy się nie tylko wielkość

Powyższe parametry niesłychanie dobitnie świadczą o tym, że polskie grupy energetyczne pozostają małymi i słabymi podmiotami na regionalnym i europejskim rynku. Konsolidacja pozwoli na wzmocnienie ich pozycji, zwłaszcza koniecznej w kontekście dotychczasowej polityki Unii Europejskiej, która zmierza do budowy jednolitego rynku energii elektrycznej na terenie wszystkich państw Unii. Nie należy zakładać, aby ten ambitny i słuszny plan nie był konsekwentnie realizowany. Polskie grupy energetyczne, nie dość że nie odgrywają żadnej roli w Europie, to przegrywają również konkurencję na poziomie regionalnym z ewidentnym liderem, jakim jest CEZ. Nikogo nie trzeba przekonywać co do dysproporcji możliwości, jakie występują pomiędzy Polską a wielokrotnie mniejszą Republiką Czeską.

Oczywiście jednak nie o wielkość tu chodzi... Analizy zapotrzebowania na energię elektryczną przewidują, że w perspektywie 2030 r. w Polsce będzie się zużywać 220 TWh, czyli o 70 TWh więcej niż zużywamy obecnie. Ten gigantyczny wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną wynika przede wszystkim z dalszego rozwoju gospodarczego i wzrostu poziomu życia społeczeństwa. Obecne zużycie energii elektrycznej na mieszkańca w Polsce wynosi ok. 3560 kWh, przy średniej w Unii Europejskiej wynoszącej 5470 kWh. Niesłychanie daleko nam do takich rekordzistów jak Finlandia, która zużywa 14 710 kWh per capita czy Szwecja z 13 080 kWh per capita. Za nami plasują się tylko Łotwa, Litwa i Rumunia z ok. 2 000 kWh per capita...

240 miliardów złotych na inwestycje

Dodatkowo odstawianie przestarzałych jednostek wytwórczych do 2030 r. wiąże się z utratą ok. 14 GW mocy w systemie. Konieczna do zainstalowania w tej perspektywie moc w systemie prognozowana jest na 50 GW i musi być ona dostępna w realizowanych i przygotowywanych projektach modernizacyjnych oraz w nowo budowanych jednostkach energetycznych. Mając zaś na względzie ambitne cele polityki klimatyczno-energetycznej określone przez Unię Europejską w październiku 2014 r., związane z redukcją gazów cieplarnianych, udziałem energii z OZE i poprawą efektywności energetycznej, szacowane nakłady inwestycyjne konieczne do poniesienia w związku z realizacją powyższej polityki w Polsce, wyniosą łącznie do 2030 r. prawie 240 mld zł.

Wiem, że zabrzmi to obrazoburczo dla zwykłych odbiorców prądu, ale obecny poziom cen energii elektrycznej na rynkach hurtowych znajduje się poniżej wartości stanowiących ekonomiczne uzasadnienie dla budowy nowych jednostek wytwórczych. Takie poziomy kosztów oznaczają, że bez istotnego obniżenia ryzyka i kosztów kapitału, nie będzie warunków do realizacji inwestycji w energetyce. Nawet zakładając obniżenie kosztu kapitału wynikające z obniżenia ryzyka np. poprzez wprowadzenie rynku mocy, do realizacji niezbędnych inwestycji w nowe moce wytwórcze, konieczne jest istnienie i funkcjonowanie silnych podmiotów, posiadających potencjał do realizacji dużych projektów inwestycyjnych.

Dalsza konsolidacja sektora energetycznego powinna przynieść korzyści. Przede wszystkim konsolidacja pozwoli na stworzenie większych podmiotów posiadających znacznie większe możliwości realizacji polityki energetycznej państwa w zakresie zapewnienia długoterminowego bezpieczeństwa energetycznego. Pozwoli to na realizację niezbędnych inwestycji i umożliwi pozyskanie tańszego finansowania. Jednocześnie zachowanie przynajmniej dwóch podmiotów dominujących na rynku będzie przeciwdziałało nadmiernemu wykorzystaniu pozycji rynkowej przez jednego z nich. Ponadto, większe podmioty uzyskują niższe koszty pozyskanego kapitału, co spowoduje wzrost wartości połączonych podmiotów. Dodatkowy wzrost wartości dla akcjonariuszy wygeneruje również synergię, która powinna się pojawić w przypadku połączenia kilku podmiotów działających na tym samym rynku.

Obrona przed marginalizacją

Niezwykle ważnym elementem konsolidacji sektora jest wzmocnienie pozycji polskich spółek energetycznych na rynku europejskim. Polepszenie ich pozycji w kraju dałoby impuls do ekspansji i rozwój działalności poza granicami Polski i możliwość konkurowania z takimi czempionami regionalnymi jak czeski CEZ. Inaczej, przy obecnym rozdrobnieniu, polskie grupy energetyczne, w perspektywie kilkunastu lat, ulegną całkowitej marginalizacji i będą mogły być przejęte przez silniejsze koncerny energetyczne, za stosunkowo nieduże pieniądze.

Konsolidacja, poprzez zwiększenie skali działalności, powinna przynieść także wymierne korzyści klientom. Dzięki efektowi skali koszty obsługi klienta powinny być niższe, jakość świadczonych usług wyższa, a oferta produktowa ciekawsza.

Na koniec, wróćmy do początku: tylko silne grupy paliwowo-energetyczne będą w stanie podołać wielkim wyzwaniom inwestycyjnym, opartym na nowoczesnych i innowacyjnych technologiach, przed jakimi stoi cała polska gospodarka, nie tylko sektor energetyczny. Duzi po prostu mogą znacznie więcej, mikrusi giną pochłonięci przez gigantów i żadne zaklęcia tego nie zmienią, bo takie jest odwieczne prawo natury...

Do naszej wyobraźni niech jeszcze raz przemówią suche liczby: łączne przychody drugiej, trzeciej i czwartej polskiej grupy energetycznej wynoszące 9,5 mld euro są prawie 13 razy mniejsze od przychodów Electricite de France, które wynosiły 122,5 mld euro. Łączna moc trzech tych samych rodzimych grup energetycznych wynosiła 9 GW i była 15,5 razy mniejsza od mocy wytwórczych EDF, wynoszących 140 GW. Liczby nie kłamią. Przed polskim sektorem energetycznym stoją gigantyczne wyzwania.

Jerzy Kurella w latach 2013–2015 był wiceprezesem ds. handlowych Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, a później prezesem spółki Tauron Polska Energia

Autor dziękuje za pomoc przy pisaniu artykułu Piotrowi Pieli z EY

W połowie października 2015 r. udzieliłem „Rzeczpospolitej" wywiadu, który redakcja opatrzyła tytułem „Priorytet: silny koncern energetyczny". Z uwagi na kulminacyjny etap kampanii wyborczej i emocje udzielające się wszystkim uczestnikom sceny politycznej i gospodarczej, pewnie był to najmniej odpowiedni moment do stawiania śmiałych tez związanych z przeobrażeniami w sektorze polskiej energetyki. Dzisiaj, po niemalże półtora roku, warto przeanalizować temat konsolidacji polskiej energetyki, mając przede wszystkim na względzie gigantyczne inwestycje stojące przed całym sektorem.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie