Chodzi o elektrownie jądrowe Tihange 2 (ok. 60 km od granicy z Niemcami) i Doel 3 (ok. 140 km od granicy), które mają problemy z reaktorami. W 2012 roku wyłączono bloki w obu elektrowniach po wykryciu rys w zbiornikach reaktora. Od tego czasu ponownie włączano i wyłączano je z użytkowania; ostatnio bloki uruchomiono pod koniec grudnia 2015 roku, po pozytywnej opinii belgijskiego urzędu nadzoru jądrowego. Na początku lutego w sprawie dalszego działania elektrowni minister środowiska Niemiec Barbara Hendricks spotkała się z wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych oraz minister środowiska Belgii. Niemcy chcą, żeby decyzje o przedłużeniu działania reaktorów były przedmiotem procedury oceny oddziaływania na środowisko, w której będą uczestniczyły państwa trzecie. Obecnie taka procedura ma miejsce tylko przy realizacji nowych inwestycji.

- Realizacja propozycji niemieckiej dotyczącej konieczności wydania decyzji środowiskowej również w kwestii przedłużenia życia reaktorów dałaby Berlinowi kolejny instrument wpływu na eksploatację elektrowni jądrowych u sąsiadów, w szczególności w mniejszych państwach, jak Belgia czy Czechy.

- W Niemczech panuje szeroki konsens społeczny i polityczny przeciwko energetyce opartej na atomie i Berlin będzie sprzeciwiał się projektom jądrowym także w Europie. Przykładem jest spór francusko-niemiecki dotyczący elektrowni Fessenheim, która znajduje się na granicy obu krajów. Wyłączenie elektrowni jest od lat na agendzie spotkań bilateralnych różnego szczebla i mimo żądań zamknięcia elektrowni ze strony niemieckiej Paryż dwukrotnie przesuwał termin jej wyłączenia - ocenia Rafał Bajczuk, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

Przypomina, że do 2022 r Niemcy zamkną wszystkie dziesięć swoich elektrowni jądrowych, jednak niemieckie firmy wciąż są w tej branży aktywne. W 2014 roku wydatki budżetu niemieckiego na badania technologii jądrowych wyniosły ok. 217 mln euro (roczne wydatki na badania nad magazynowaniem energii to ok. 91 mln euro, a nad odnawialnymi źródłami energii ok. 299 mln euro). Dopiero w 2014 roku rząd w Berlinie zrezygnował z udzielania gwarancji eksportowych na technologie jądrowe, jednak niemieckie firmy nadal są aktywne w tej branży.