Zoo informuje, że dzioborożce potrzebowały pięciu lat, by zaaklimatyzować się i zdecydować na potomstwo. Wyklucie i odchowanie pisklęcia to jednak potwierdzenie, że gatunek może przetrwać dzięki ochronie w hodowlach zachowawczych, bo szanse na uratowanie go w środowisku naturalnym są bliskie zera. Gatunek należy do zagrożonych wyginięciem i można podziwiać je zaledwie w trzech ogrodach zoologicznych na świecie.
- Samica została "zamurowana" przez samca na okres wysiadywania jaja. Oczywiście zadaniem samca w tym czasie było dostarczanie samicy pokarmu. To zachowanie charakterystyczne dla całej rodziny dzioborożców – powiedział Tadeusz Drazny, opiekun ptaków we wrocławskim zoo – A kiedy samica wyprowadziła odchowane, zdrowe i młode, pękaliśmy z dumy – dodał.
Jako zaprawy samiec użył błota, odchodów i nadtrawionych owoców, które po zaschnięciu utworzyły twardą pokrywę. W pokrywie zostawił niewielki otwór, przez który karmił samicę i pisklę. Kiedy pisklę osiągnęło odpowiednie rozmiary, samica rozkuła pokrywę i wyszła wyprowadzając potomka.
Anthracoceros marchei, znany jako dzioborożec palawański i nazywany w ojczyźnie Talusi, to ptak leśny dorastający do ok. 70 cm i osiąga masę ciała do 700 g. Ubarwienie piór ma czarne za wyjątkiem białego ogona, który jest biały. Wokół oczu ma białą obwódkę, a podgardle białawe. Wyróżnia go jasnożółty dziób i „kask”.
Cechą wyróżniającą wszystkie ptaki należące do rodziny dzioborożców są długie, często zakrzywione, kolorowe dzioby z przypominającą róg naroślą na górnej jego części. Ten „kask” jest bardzo lekki, bo zbudowany z gąbczastej tkanki o dużej zawartości keratyny. Niezwykłe są też dobrze rozwinięte rzęsy, co jest rzadkością u ptaków.