Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się od premiera Mateusza Morawieckiego odwołania minister edukacji Anny Zalewskiej. We wtorek pismo w tej sprawie wpłynęło do Kancelarii Premiera.
Przedstawiciele nauczycieli wyszczególnili, ich zdaniem, dziesięć podstawowych, „głównych" grzechów szefowej resortu edukacji. Związkowcy zarzucają jej „dewastację systemu edukacji, ideologizację procesu kształcenia i ograniczenie autonomii nauczycieli". Związek pisze także o „spowodowaniu chaosu organizacyjnego i kadrowego w szkołach", „pozorowaniu dialogu oraz posługiwaniu się nieprawdą i manipulacją" oraz „pauperyzację środowiska pracowników oświaty".
ZNP określa reformę edukacji wprowadzoną we wrześniu 2017 r. jako „nieprzygotowaną, chaotyczną, niezwykle kosztowną, krytykowaną przez liczne środowiska oświatowe, akademickie i dużą część rodziców". – Czarę goryczy przelało rozporządzenie o zasadach awansu zawodowego i kryteria oceny nauczycieli. By dostać wyróżniającą, trzeba spełnić aż 23 wymagania. To nierealne – mówi „Rzeczpospolitej" Krzysztof Baszczyński, wiceprzewodniczący ZNP. W jego opinii doprowadzą one do chaosu i bałaganu w szkole, bo oba akty się wykluczają.
– Ruch jest teraz po stronie pana premiera – tłumaczy Baszczyński. Dodaje też, że na spotkanie z Mateuszem Morawieckim czekają już od 28 grudnia. Dlaczego tak długo? – Najpierw okazało się, że pismo od nas zaginęło. Złożyliśmy więc kolejne, ale jeszcze nie zostało ono rozpatrzone – mówi związkowiec. I dodaje, że z premierem nie chcą rozmawiać wyłącznie o Annie Zalewskiej, ale przede wszystkim o koniecznych zmianach w systemie oświaty.
Nauczyciele, choć nie wyznaczyli premierowi żadnych terminów, na odpowiedź zamierzają czekać do 9 kwietnia. Tego dnia odbędzie się posiedzenie zarządu głównego, podczas którego zapadną decyzję co do dalszego działania.