Studia już nie dla każdego, skończymy z wiecznymi studentami - zapowiada wiceminister nauki

Skończymy z wiecznymi studentami – mówi wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Teresa Czerwińska.

Aktualizacja: 19.12.2016 18:41 Publikacja: 19.12.2016 18:03

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik PG Piotr Guzik

Czy w przyszłym roku rzeczywiście trudniej będzie dostać się na studia w związku ze zmianą naliczania dotacji? Wprowadzony zostanie tzw. wskaźnik dostępności dydaktycznej. Uczelni najbardziej będzie się opłacać, by na jednego wykładowcę przypadało 13 studentów.

Teresa Czerwińska: W pierwszej kolejności należy pamiętać, że od kilku już lat mamy do czynienia z niżem demograficznym, który w naturalny sposób zmniejsza liczbę kandydatów na studia. Tymczasem w dotychczasowym systemie niektóre uczelnie, za wszelką cenę starały się konkurować o środki z dotacji poprzez rekrutację jak największej liczby studentów, praktycznie nie stosując żadnych ograniczeń dla kandydatów. Nie dziwnego, że zewsząd słychać było głosy o coraz niższym poziomie przeciętnego studenta.

Zależy nam na tym, aby uczelnie rozsądnie przeprowadzały rekrutacje. Mówię o rekrutacji rozumianej jako selekcji, procesie doboru studentów. Na wielu uczelniach jest ona iluzoryczna. Nabory są w lipcu, wrześniu a potem uzupełniające nawet w październiku. Chodzi o to, by student mógł uzyskać dyplom, który daje mu pozycję na rynku pracy.

Zmiana algorytmu spowoduje, że uczelnie będą mogły pozwolić sobie na rekrutację mniejszej liczby, ale za to lepszych kandydatów. Zwracam uwagę na fakt, że dotacja ogółem dla wszystkich uczelni nie zmniejszy się z tego powodu, że będzie mniej studentów. Mniej studentów za te same pieniądze oznaczać będzie lepszą dostępność studentów do kadry i co za tym idzie lepszy poziom nauczania. Dodatkowo proces selektywnej w miejsce masowej rekrutacji spowoduje wyższy przeciętnie poziom studentów.

A nie wystarczy to, że uczelnie, które zrekrutują najlepszych maturzystów otrzymają więcej pieniędzy? Taka zmiana przecież już została wprowadzona ustawą.

Sama zmiana w zakresie promowania najlepszych maturzystów nie rozwiąże problemu masowości studiów. Konieczny jest inny bodziec, który wpłynie na politykę uczelni w tym zakresie. Zmiana, którą proponujemy spowoduje, że uczelnie które kształcą masowo, w celu zwiększenia lub przynajmniej utrzymania dotacji na dotychczasowym poziomie zamiast przyjmować kolejnych kandydatów zaczną dostosowywać ich liczbę do posiadanej kadry. Mogą to robić zarówno przez stopniowe zmniejszanie liczby studentów, ale również zwiększenie zatrudnienia.

Nagradzanie uczelni za najlepszych maturzystów traktować należy natomiast jako dodatkową stymulację dla starań uczelni do przyjmowania najlepszych absolwentów szkół średnich. Ponadto, środki które za tymi maturzystami będą szły powinny stanowić bodziec dla uczelni do roztoczenia szczególnej opieki nad tą grupą najzdolniejszej młodzieży.

I uczelnie, które mają wskaźnik wyższy niż 13 odczują skutki zmian, ale też te, które przyjmują mniej studentów i dbają o jakość.

Opłaca się przyjmować dodatkowych studentów aż do osiągniecia relacji 13 do 1 . Taką optymalną z punktu widzenia naliczenia dotacji relację maja np. UMCS w Lublinie, Uniwersytet Warmińsko Mazurski w Olsztynie, bardzo blisko optimum są Politechnika Warszawska czy AWF w Warszawie, a także wszystkie Uniwersytety Przyrodnicze. Zmiana przepisów nie oznacza jednak, że kwota dotacji ogółem dla uczelni się zmniejszy. Zmienia zasady redystrybucji.

Na skutek uwag zgłoszonych w toku uzgodnień społecznych, zdecydowaliśmy się na zamortyzowanie zmiany poprzez kroczące obniżanie stałej przeniesienia, która obecnie wynosi 65 proc. , od stycznia spadnie do 57 proc. a dopiero od 2018 r. osiągnie docelowy poziom 50 proc.

Co oznacza stała przeniesienia?

Podam przykład ekstremalny, w praktyce nierealny, ale pozwalający zrozumieć stałą przeniesienia. Obecnie uczelnia, która nie zrekrutowałaby żadnego studenta i zwolniła wszystkich pracowników dostałaby dotację w wysokości 65 proc. ubiegłorocznej. To demotywuje do wprowadzenia zmian.

Kierunek zmian nie budzi wątpliwości. Przedstawiciele uczelni raczej go chwalą. Wątpliwości budzi jednak tempo ich wprowadzania, bo rekrutacji na rok 2016/2017 uczelnie już dokonały. A to od jej wyniku zależy, ile otrzymają środków.

Nad algorytmem pracujemy cały 2016 r. Konsultowaliśmy go z uczelniami. Przeprowadzając rekrutację, miały więc świadomość, w którym kierunku pójdą zmiany. Mimo to część szkół wyższych prowadziła rekrutację na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy". Są też uczelnie, które przy starym algorytmie prowadziły bardzo odpowiedzialną politykę rekrutacyjna i kadrową. Opóźnienie wprowadzenia zmian oznaczałoby , że nagrodę projakościową dla tych uczelni odraczamy.

Pamiętajmy jednak, że mówimy o wahaniu dotacji o 5 proc. O więcej nie może się ona zmienić w porównaniu z rokiem ubiegłym. Tak stanowi nowe rozporządzenie. Na uwadze trzeba mieć także to, że uczelnie nie czerpią dochodów z samej dotacji. W przypadku dużych uczelni przychód z dotacji wynosi około 40 proc. całości jej przychodów. W małej uczelni to około 60-80 proc. Całość dochodów uczelni nie spadnie więc o 5 proc.

Co mają zrobić te uczelnie, które wyliczyły sobie, że nowy algorytm jest dla nich niekorzystny?

Rozwijać ścieżkę kariery dydaktycznej. Może powinny zatrudniać doktorantów na stanowiskach asystentów tak jak to było kiedyś.

Uczelnie powinny też zrezygnować z wiecznych studentów. Bo po co szkoły wyższe trzymają słabych studentów aż do listopada, a dopiero potem skreślają ich z listy? Po to, by liczyli się do dotacji. Nie ma jednak podstaw do tego, by straszyć, że nadchodząca sesja będzie wyjątkowo trudna, bo uczelniom opłaca się zmniejszyć liczbę studentów. Nie widziałam studenta, który by był dobry, a by go skreślili z listy. Słyszałam natomiast o wyznaczaniu piątego czy szóstego terminu egzaminu. Teraz powinno się to skończyć.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik

Czy w przyszłym roku rzeczywiście trudniej będzie dostać się na studia w związku ze zmianą naliczania dotacji? Wprowadzony zostanie tzw. wskaźnik dostępności dydaktycznej. Uczelni najbardziej będzie się opłacać, by na jednego wykładowcę przypadało 13 studentów.

Teresa Czerwińska: W pierwszej kolejności należy pamiętać, że od kilku już lat mamy do czynienia z niżem demograficznym, który w naturalny sposób zmniejsza liczbę kandydatów na studia. Tymczasem w dotychczasowym systemie niektóre uczelnie, za wszelką cenę starały się konkurować o środki z dotacji poprzez rekrutację jak największej liczby studentów, praktycznie nie stosując żadnych ograniczeń dla kandydatów. Nie dziwnego, że zewsząd słychać było głosy o coraz niższym poziomie przeciętnego studenta.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona