Będzie mniej środków na wdrożenie reformy nauki i szkolnictwa wyższego. Tak wynika z projektu ustawy przyjętego we wtorek przez Radę Ministrów.
– Wprowadzimy algorytm, który będzie prowadził z roku na rok w ciągu najbliższych dziesięciu lat do systematycznego podnoszenia nakładów na naukę w stosunku do poziomu PKB. Jeśli gospodarka będzie rosła np. o 4 proc., to wzrost nakładów na naukę w danym roku będzie nieco wyższy niż 4 proc. – poinformował wicepremier Gowin. Nakłady na naukę mają co roku przekraczać nieco j tempo wzrostu PKB. Wzrost wydatków na szkolnictwo wyższe ma zależeć od inflacji.
Polska zobowiązała się wobec Komisji Europejskiej, że do 2020 r. nakłady na naukę wzrosną do poziomu 1,7 proc. PKB. W tym roku ma być to zaledwie 0,45 proc. Wywiązanie się z obietnic będzie więc nierealne. A i tak mamy bardzo skromny cel. Dla większości krajów europejskich jest to 3,0 proc.
Wersja projektu prawa o szkolnictwie wyższym i nauce skierowana na posiedzenie komitetu stałego rządu przewidywała stopniowe zwiększanie środków na szkolnictwo. Wydatki miały rosnąć z 1,2 proc. PKB w 2019 r., aż do 1,8 proc. w 2025 r. W efekcie w ciągu dziesięciu lat reforma miałaby kosztować 167,4 mld zł. Minister finansów nie godziła się jednak na takie rozwiązanie.
W rezultacie do projektu wprowadzono autopoprawkę dotyczącą corocznej waloryzacji środków na naukę i szkolnictwo wyższe. Rządowy projekt przewiduje, że uczelnie publiczne otrzymają dodatkowo 3 mld zł w obligacjach Skarbu Państwa. Jak podkreśla resort nauki, przyszłoroczny budżet przeznaczony na szkolnictwo wyższe zostanie zwiększony o 700 mln zł.