Ukraińscy parlamentarzyści od kilku lat nie mogą przegłosować ustawy dotyczącej powołania sądów antykorupcyjnych. Od tego uzależniona jest współpraca z kredytującymi ukraińską gospodarkę międzynarodowymi instytucjami finansowymi. W ciągu zaledwie jednej doby przyjmują natomiast rezolucję dotyczącą polskiej ustawy o IPN, która z pewnością jeszcze bardziej ochłodzi relacje pomiędzy Kijowem a Warszawą.
Odmienne wizje historii
W poniedziałek około stu osób protestowało pod ambasadą RP w Kijowie z transparentem „Bandera przyjdzie, porządek zrobi". Podobne akcje ukraińscy nacjonaliści zorganizowali pod polskimi placówkami dyplomatycznymi w Łucku, Charkowie, Lwowie, Odessie i Winnicy.
Wszystko przez nowelizację ustawy o IPN, której podpisanie zapowiedział we wtorek prezydent Andrzej Duda. Chodzi o zapis mówiący o „zbrodniach ukraińskich nacjonalistów i członków formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką". Gdy ustawa wejdzie w życie, negowanie tych wydarzeń historycznych będzie wiązało się z odpowiedzialnością karną.
– Rozpalanie antyukraińskich nastrojów może bezpośrednio wpłynąć na prawa i wolności miliona Ukraińców, którzy dzisiaj pracują na terenie Polski i pracują również dla jej wzrostu gospodarczego – czytamy w rezolucji, przegłosowanej przez Radę Najwyższą we wtorek. Ukraińscy parlamentarzyści oskarżają Polskę o „pokazowe rujnowanie" ukraińskich pomników, ataki na uczestników uroczystości religijnych i członków ukraińskiej wspólnoty, zakazywanie imprez kulturalnych oraz „retorykę szowinistyczną".
– Polska ustawa o IPN oskarża cały naród ukraiński o działania, za które Ukraińcy nie ponoszą odpowiedzialności zbiorowej. Warszawa nie sprecyzowała kogo uważa za „ukraińskich nacjonalistów". Czy tylko wśród Ukraińców byli ci, którzy kolaborowali z Niemcami? Czy ukraińscy naukowcy, którzy badają kwestię tragedii wołyńskiej, nie wylądują w areszcie? To bardzo niepokoi Ukrainę – mówi „Rzeczpospolitej" Mykoła Kniażycki, deputowany Rady Najwyższej i jeden z autorów rezolucji.