Polska i Niemcy w sporze o status Polonii

Berlin zapewnia, że nie ulegnie żądaniom przyznania Polonii statusu mniejszości narodowej.

Aktualizacja: 21.11.2016 20:29 Publikacja: 20.11.2016 18:21

Polska i Niemcy w sporze o status Polonii

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

– Takiej imprezy dla Polaków jeszcze nigdy w tym miejscu nie było. Jesteśmy zaskoczeni. Zobaczymy, co z tego będzie – mówi Aleksander Zając, przewodniczący Konwentu Organizacji Polonijnych w Niemczech. To wieczór na cześć obywateli polskiego pochodzenia i Polaków w Niemczech zorganizowany w ubiegłym tygodniu przez niemieckie MSZ w siedzibie resortu w Berlinie. W kuluarach okazałej Weltsaal kilkuset zaproszonych gości z Polski oraz niemieckiej Polonii z całego kraju. Wieczorem przekąski i wino. Jeszcze nigdy niemiecka dyplomacja nie honorowała w ten sposób Polonii. Wcześniej był lunch, dyskusje warsztatowe.

Nowy początek

Wszystko z okazji 25. rocznicy przypadającego w tym roku polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Przy tej okazji  szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier przypomniał, jak to cesarz Otto III, zdążając do grobu św. Wojciecha i do księcia Bolesława, ostatnią część podróży przebył boso. Sygnalizuje w ten sposób gotowość Berlina do ustępstw w drażliwej od lat sprawie asymetrii traktowania przez Berlin niemieckiej Polonii oraz mniejszości niemieckiej w Polsce? – Czas, aby się tym poważniej zająć niż do tej pory – tłumaczą niemieccy dyplomaci.

To w końcu sprawa budząca obecnie najwięcej irytacji w relacjach wzajemnych, nie licząc płynących z Warszawy konstatacji o niemieckiej hegemonii w UE, podejrzeniach o niejasne intencje Berlina w sprawie Nord Stream 2 czy różnic w sprawach polityki energetycznej i klimatycznej.

Sprawa jest na pozór prosta. Zgodnie z postanowieniami traktatu Polska zobowiązała się do wspierania kultury i języka mniejszości niemieckiej, w zamian za co Niemcy powinni czynić tak samo wobec osób posiadających „niemieckie obywatelstwo, które są polskiego pochodzenia, albo przyznają się do języka, kultury lub tradycji polskiej", jak zdefiniowano w traktacie niemiecką Polonię. W Niemczech mieszka obecnie ok. 2 mln osób wywodzących się z Polski. Najliczniejsza grupa to tzw. późni wysiedleńcy (Spätaussiedler), którzy obywatelstwo otrzymali, powołując się na niemiecką przynależność państwową czy etniczną. Do Polonii trudno ich zaliczyć. Podwójne obywatelstwo posiada w Niemczech ok. 740 tys. osób. Mimo że nie mają statusu mniejszości narodowej, to powinni mieć taki sam dostęp do kultury i języka polskiego jak licząca 150 tys. osób mniejszość niemiecka w Polsce. – Mamy w Polsce 750 szkół, w których kształcić się mogą dzieci niemieckiej mniejszości. Korzysta z nich 52 tys. uczniów, co kosztuje nasz kraj 36,5 mln euro rocznie – mówi Jakub Skiba, wiceminister MSW. A ile w sumie wydają Niemcy? Nie wie nikt. Polaków to dziwi. Niemców w gruncie rzeczy także.

Rząd nic nie wie

Sprawy szkolnictwa są w Niemczech w gestii 16 landów i rząd federalny nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia.

Dlatego też na 37 pytań zawartych w interpelacji poselskiej z lipca tego roku deputowanych ugrupowania Die Linke (Lewica) rząd wyjaśnia w 19 przypadkach, że nie jest w stanie na nie odpowiedzieć, gdyż szkolnictwo jest w gestii landów. Zasłaniając się taką formułą, rząd nie odpowiada na pytania, jakie w ostatnich 25 latach podjął kroki, aby zwiększyć możliwości nauki języka polskiego jako ojczystego dla Polonii, czy też ile jest niemieckich szkół z taką ofertą. Tak jest od lat, co wywołuje irytację Warszawy.

– Nie zawieraliśmy traktatu z 16 landami niemieckimi, lecz z rządem federalnym – mówią przedstawiciele Polski. – Od lat niewiele się dzieje w sprawie nauki języka, chociaż trzeba przyznać, że jest pewien postęp w traktowaniu Polonii – mówi Aleksander Zając. Kosztem 300 tys. euro powstaje  Centrum Dokumentacji Kultury i Historii Polaków w Niemczech. Jest też finansowane przez Niemcy biuro Polonii w Berlinie, co kosztuje 50 tys. euro rocznie. Kolejne 30 tys. euro Niemcy łożą na portal internetowy Polonia Viva, informujący o wydarzeniach w środowisku. Pełni roli łącznika ponad setki organizacji polonijnych w Niemczech oraz pomiędzy rządami Polski i Niemiec. Za 1 mln euro Niemcy remontują Dom Polonii w Bochum, gdzie mieścić się będzie wspomniane centrum dokumentacji. Należy do Związku Polaków w Niemczech zdelegalizowanego i wywłaszczonego w czasach III Rzeszy. Jest jeszcze 300 tys. euro z funduszu federalnego na wspieranie przedsięwzięć kulturalnych Polonii.

O zwiększenie oferty nauki języka polskiego w niemieckich szkołach Warszawa upomina się z całą stanowczością, podpierając się traktatem. – W niemieckich szkołach uczy się polskiego 7 tysięcy dzieci, z czego 6 tysięcy w Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW) – mówi Liliana Barejko-Knops przewodnicząca Związku Nauczycieli Języka Polskiego w Niemczech. Nadrenia jest w tym względzie landem wzorcowym. Na drugim biegunie jest Bawaria, gdzie polskiego uczy się w szkołach publicznych co najwyżej kilkadziesiąt dzieci.

Miliard euro dla Polonii?

Znacznie lepiej jest w landach graniczących z Polską, zwłaszcza w Brandenburgii. – Nie interesuje nas, czy organizujemy naukę języka polskiego dla dzieci imigrantów zarobkowych przybywających z Polski czy dla historycznie pojmowanej Polonii. Pielęgnowanie języka jest dobrem, które przynosi korzyść wszystkim. Przydaje się także w relacjach biznesowych –tłumaczy Thorsten Klute, sekretarz stanu odpowiedzialny w rządzie NRW za sprawy integracyjne. Mówi świetnie po polsku, studiował w naszym kraju i ma żonę Polkę. W NRW mieszka prawie 600 tys. osób polskiego pochodzenia. Do tego dochodzi ponad 200 tys. imigrantów zarobkowych z polskim paszportem. Jak zapewnia Klute, koszty nauki polskiego nie mają znaczenia.

Przy tym wszystkim rząd w Berlinie zdaje sobie sprawę, że sporo jest jeszcze do zrobienia. Jako że nie da się nic narzucić landom, w sprawę coraz bardziej angażuje się niemieckie MSZ. – Pragniemy wyjść Warszawie naprzeciw – zapewniają niemieccy dyplomaci. Pieniądze się znajdą. Berlin zamierza obecnie dyskutować, jak do tego podejść w nowych warunkach. Warszawa chce więcej.

– Przyznanie Polonii statusu mniejszości ułatwiłoby rozwiązanie problemu – przekonywał w Berlinie Jan Dziedziczak, wiceszef MSZ. Takie słowa mrożą Niemców. Status mniejszości mają jedynie Serbołużyczanie, Sinti i Roma, Fryzowie i Duńczycy i nikt nie chce tego zmieniać w obawie, że upomnieć się o podobne traktowanie mogą np. Turcy.

Berlin nie rozumie też, dlaczego polski MSZ wspiera finansowo przygotowania Związku Polaków w Niemczech, przygotowującego kolejne procesy zarówno w sprawie przyznania statusu mniejszości, jak i odszkodowania w wysokości 1 mld euro za skonfiskowane mienie związku w czasach nazistowskich.

– Dialog polega na przedstawianiu racjonalnych propozycji. Zgłaszane przez Polskę do nich nie należą. Z tak rozumianego dialogu nic nie będzie – słyszę w Berlinie od wszystkich.

– Takiej imprezy dla Polaków jeszcze nigdy w tym miejscu nie było. Jesteśmy zaskoczeni. Zobaczymy, co z tego będzie – mówi Aleksander Zając, przewodniczący Konwentu Organizacji Polonijnych w Niemczech. To wieczór na cześć obywateli polskiego pochodzenia i Polaków w Niemczech zorganizowany w ubiegłym tygodniu przez niemieckie MSZ w siedzibie resortu w Berlinie. W kuluarach okazałej Weltsaal kilkuset zaproszonych gości z Polski oraz niemieckiej Polonii z całego kraju. Wieczorem przekąski i wino. Jeszcze nigdy niemiecka dyplomacja nie honorowała w ten sposób Polonii. Wcześniej był lunch, dyskusje warsztatowe.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?