Wytaczając walkę autorowi zniesławiających komentarzy, trzeba się uzbroić w cierpliwość i mieć szczęście. Ustalenie, kto jest autorem wpisu, nie jest łatwe.
Sprawa właściciela spółki Gremi Media, wydawcy „Rzeczpospolitej", początek miała w sierpniu 2012 r. Wówczas osoba o nicku „Medioznawca, biznesmen" pomówiła go na forum pod artykułem w portalu Wirtualnemedia.pl. Kolejny raz uaktywniła się we wrześniu jako „krakus". Prokuratura ustaliła, że wpisy zostały dokonane z adresu, pod którym mieszkał Zygmunt F. Grzegorz Hajdarowicz wytoczył mu dwa procesy o pomówienie z art. 212 kodeksu karnego, które potem zostały połączone. Sąd Rejonowy w Krakowie uniewinnił hejtera, bo nie miał pewności, że jest autorem wpisów. Oskarżony przekonał sąd, że mogła ich dokonać osoba, która nielegalnie korzystała z jego sieci.
Sprawa trafiła do tamtejszego sądu okręgowego. Adwokat Tomasz Wierzbicki, pełnomocnik Hajdarowicza, podkreślał, że oskarżony mieszkał sam, a aby włamać się do sieci, trzeba złamać hasło, co nie jest łatwe. SO przyznał mu rację i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Po ponownym rozpoznaniu sprawy sąd rejonowy raz jeszcze uniewinnił Zygmunta F. Ten wyrok również został uchylony przez Sąd Okręgowy w Krakowie. Dopiero za trzecim razem SR uznał, że Zygmunt F. jest autorem wpisów m.in. o prowadzenie działalności przestępczej polegającej na praniu brudnych pieniędzy. Ukarał Zygmunta F. grzywną w wysokości 2,5 tys. zł i zasądził ponad 15 tys. zł kosztów.
Zygmunt F. nie zgodził się z tym werdyktem. Sprawa znów trafiła do SO. Ten 14 listopada 2016 r. utrzymał wyrok SR.
Nie każda taka sprawa kończy się jednak wyrokiem dla hejtera. Dlaczego? Brakuje szybkiej ścieżki prawnej i technicznej, dzięki której można ustalić jego imię i nazwisko. A bez znajomości tych danych złożenie prywatnego aktu oskarżenia czy pozwu w sądzie cywilnym jest niemożliwe. Prokuratura nie zajmuje się z urzędu takimi sprawami. Można zwrócić się do niej o zabezpieczenie danych na podstawie art. 484 kodeksu postępowania karnego, ale tylko po wyborze drogi karnej. Śledczy wówczas najpierw zwracają się do portalu o wskazanie IP, a potem do dostawcy internetowego o podanie, komu przydzielił dany numer. Ustalenie danych osobowych na podstawie IP może być jednak trudne, wręcz niemożliwe, gdy z sieci korzysta wielu domowników.