„Dziwka", „szmata" – to łagodniejsze z określeń, jakich Beata P. używała pisząc o nowej partnerce swojego byłego męża w wysyłanych do niego sms-ach. Ewa R. uznała, że takie zachowanie narusza jej dobre imię i godność. Wniosła przeciwko Beacie P. powództwo o nakazanie zaniechania naruszania dóbr osobistych oraz zasądzenie zadośćuczynienia w kwocie 5 tys. zł.
Naruszyła godność, płacić nie będzie
Sąd I instancji stwierdził, że do naruszenia dobrego imienia i godności osobistej faktycznie doszło, więc zasadne było zakazanie pozwanej używania określeń dotyczących powódki uznawanych powszechnie za obelżywe. Nie widział jednak powodów do zasądzenia zadośćuczynienia. W jego ocenie Ewa R., poza negatywnymi odczuciami i przeżyciami, nie doznała ani rozstroju zdrowia fizycznego ani psychicznego ani innego uszczerbku rzutującego na jej sytuację osobistą .
Ewa R. wniosła apelację. Jej zdaniem sąd błędnie ustalił fakty i błędnie uznał, że rozmiar krzywd, jakich doznała powódka nie jest znaczny, bo intensywność naruszenia tych dóbr była niewielka. Tymczasem – jak twierdziła Ewa R. - długotrwałe naruszanie jej dóbr osobistych przez byłą żonę partnera spowodowało, że stała się bardziej nerwowa, czuła się bezradna i upokarzana.
Ale Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nie podzielił jej stanowiska. Przyznał, że chociaż zachowanie pozwanej było naganne i nieusprawiedliwione żadnymi okolicznościami, to jednak obiektywnie rzecz biorąc nie mogło spowodować u powódki większej krzywdy niż tylko pewien zależny od jej wrażliwości dyskomfort psychiczny.
- Wziąć bowiem pod uwagę należy okoliczności, w jakich doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki. Pozwana nie oczerniała powódki wobec innych osób niż były małżonek, jak również nie zwracała się z użyciem tego typu słów bezpośrednio do powódki . Słów obelżywych w stosunku do powódki używała tylko w kontaktach z byłym mężem, który wszak nie stosował wypowiedzi tych jako pryzmatu w postrzeganiu powódki – stwierdził Sąd.