W rozwijaniu polskiego eksportu coraz większą rolę odgrywają firmy średniej wielkości. I choć z działalności międzynarodowej znane są głównie duże przedsiębiorstwa, a większość funduszy wspierających rozwój skierowana jest do firm mikro i małych, to właśnie „średniacy" coraz mocniej nakręcają polską gospodarkę i zwiększają dywersyfikację wymiany handlowej.
Internacjonalizację widać zwłaszcza w grupie firm, które mają wąską specjalizację i wykorzystują innowacje do zwiększania atrakcyjności oferty i przewagi nad konkurentami. Mała chłonność krajowego rynku na ich niszowe produkty sprawia, że bardzo dynamicznie rozwijają się za granicą. Choć odnoszą tam sukcesy, mogą być nieznane przeciętnemu Polakowi. Tego typu przedsiębiorstwa określane są mianem „ukrytych czempionów".
Tego pojęcia pierwszy użył niemiecki wykładowca i konsultant biznesowy Hermann Simon: z jego badań wynika, że najwięcej takich firm jest w Niemczech. „Ukryci czempioni" to często firmy rodzinne, które z biegiem czasu rozwinęły lokalny biznes na międzynarodową skalę. W przeciwieństwie do transgranicznych korporacji mają prostszą strukturę, mogąc szybciej reagować na rynkowe zmiany i sprawniej dopasowywać się do oczekiwań klientów.
Choć Polska skraca dystans w rozwoju gospodarczym do Europy Zachodniej, kryteria Simona spełnia na razie niewielka część średniej wielkości polskich firm. Są mniejsze od niemieckich, słabiej umiędzynarodowione. Według ekspertów HSBC Bank Polska „ukrytym czempionem" w polskich warunkach będzie więc mało znana ogółowi średniej wielkości prywatna firma, często rodzinna, odnosząca sukcesy na rynkach międzynarodowych, oferująca wyspecjalizowane produkty i usługi wąskiemu gronu nabywców. Takimi „ukrytymi czempionami" były kiedyś LPP czy Inglot, dziś firmy powszechnie znane. Natomiast przykładem obecnych „ukrytych czempionów" mogą być Sescom i Lactex. Pierwsza działa w niszowej branży technicznego utrzymania nieruchomości. Druga jest eksporterem w branży spożywczej.
W Sescomie, który rozpoczął działalność w 2008 roku, rozwój międzynarodowy zakładano od początku. – Szanse na ekspansję upatrywane były przede wszystkim w zdolności do szybkiej adaptacji na nowych rynkach oraz posiadanej technologii – mówi Sławomir Halbryt, prezes Sescomu. Ponieważ na starcie zagranicznej działalności firma nie była rozpoznawalną marką, musiała przekonać do siebie nie tylko nowych klientów, ale także pracowników i dostawców. Obecnie w branży utrzymania technicznego nieruchomości należy do liderów, świadcząc usługi w ponad 20 krajach. – Wypracowaliśmy już silną pozycję w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Teraz planujemy zdobywać kolejne rynki w Europie Zachodniej – zapowiada Halbryt.