Fakty wygrały z pesymizmem

Polacy jeszcze nigdy nie oceniali tak dobrze stanu swoich finansów oraz gospodarki. I to mimo że mieliśmy epizody szybszego rozwoju.

Aktualizacja: 25.05.2017 07:48 Publikacja: 24.05.2017 20:02

Foto: Fotorzepa/Magda Starowieyska

Po raz pierwszy od co najmniej 20 lat w Polsce jest więcej optymistów niż pesymistów. To wniosek z majowego odczytu wskaźnika ufności konsumenckiej, który GUS oblicza od 1997 r. W maju wzrósł on do 3,1 pkt, z -0,8 pkt w kwietniu. To, że znalazł się powyżej zera, oznacza, że więcej respondentów dostrzega poprawę sytuacji gospodarczej kraju, stanu swoich finansów i możliwości dokonywania ważnych zakupów niż ich pogorszenie.

Szampańskie nastroje gospodarstw domowych potwierdzają opublikowane we wtorek wyniki sondażu CBOS. Sugerują, że 42 proc. Polaków ocenia sytuację gospodarczą w kraju jako dobrą, a jedynie 15 proc. jako złą. Pierwszy z tych odsetków od 1989 r. nigdy nie był wyższy, drugi zaś nigdy nie był niższy.

Bezpieczeństwo pracy

Nastroje konsumentów teoretycznie powinny się przekładać na ich skłonność do zakupów, a w efekcie na tempo wzrostu gospodarki. W praktyce jednak poziom wskaźnika zaufania nie ma dużego znaczenia. Analogiczny indeks obliczany przez KE dla wszystkich państw Unii jest w Polsce permanentnie niższy niż w większości krajów. Mimo to wydatki konsumpcyjne nad Wisłą rosną szybko. Po prostu Polacy mają skłonność do czarnowidztwa.

O ile pierwszy dodatni odczyt wskaźnika ufności konsumenckiej ma znaczenie czysto symboliczne, o tyle realne konsekwencje może mieć jego znaczący wzrost – o 3,9 pkt proc.

Tak szybka poprawa nastrojów konsumentów to przede wszystkim efekt wzrostu dochodów gospodarstw domowych. Wskazuje na to mocny wzrost ocen możliwości dokonywania ważnych zakupów.

– Odsetek gospodarstw domowych, które zwiększają te zakupy, jest o 13 pkt proc. wyższy niż gospodarstw, które zachowują się bardziej wstrzemięźliwie – podkreśla Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.

Konsumenci optymistycznie patrzą też w przyszłość. Obliczany przez GUS wyprzedzający wskaźnik ufności konsumentów, wyrażający ich oczekiwania co do koniunktury w najbliższym roku, wzrósł z -3,1 pkt w kwietniu do 0,6 pkt w maju. To również najwyższy odczyt w historii.

Takie oczekiwania to wynik systematycznie poprawiającej się sytuacji na rynku pracy. Jak oszacowało w środę Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w kwietniu stopa bezrobocia rejestrowanego spadła do 7,7 proc., z 8,1 proc. miesiąc wcześniej. To kolejne już historyczne minimum.

W badaniach GUS odsetek gospodarstw, które spodziewają się dalszego spadku stopy bezrobocia, przewyższa o 11 pkt proc. odsetek tych, które oczekują jej wzrostu. Z kolei sondaż CBOS pokazał, że 14 proc. Polaków nie widzi problemów ze znalezieniem odpowiedniej pracy. W kwietniu taką ocenę formułowało 11 proc. respondentów, a wcześniej stale mniej niż 10 proc. Dodatkowo 53 proc. Polaków uważa, że można znaleźć jakąś pracę, ale trudno o odpowiednią.

– Poprawa sytuacji na rynku pracy przejawia się głównie w tym, że silnie wzrosło bezpieczeństwo zatrudnienia. Ale wzrost płac, choć postępuje, jest niższy, niż można by oczekiwać przy dzisiejszym poziomie bezrobocia – mówił nam niedawno Łukasz Tarnawa, główny ekonomista Banku Ochrony Środowiska.

Płace jeszcze się ruszą

W latach 2007–2008, gdy poprzednio stopa bezrobocia była poniżej 10 proc., przeciętna płaca w sektorze przedsiębiorstw rosła w tempie nawet 13 proc. rok do roku. W ub.r. było to średnio 4,1 proc., a w tym roku jak dotąd 4,4 proc. – Jednym z wyjaśnień niemrawego wzrostu płac może być napływ imigrantów z Ukrainy – mówi Ignacy Morawski, ekonomista, twórca portalu analitycznego SpotData.

Zwraca też uwagę, że dane z sektora przedsiębiorstw dotyczą tylko osób zatrudnionych na umowę o pracę. – Ostatnio sporo ludzi przechodzi z umów cywilnoprawnych na normalne kontrakty o pracę. Oni mają zwykle niższe wynagrodzenia niż średnio w sektorze, więc wpływają na tę średnią ujemnie – tłumaczy.

Wśród przyczyn niskiej dynamiki płac ekonomiści wymieniają też coraz mniejszą dostępność pracowników. Pracodawcy muszą sięgać po tych, którzy dotąd nie pracowali, a oni zwykle są mniej produktywni i w efekcie mniej zarabiają. Do tego oczekiwania płacowe w ostatnich latach tłumiła deflacja.

– Paradoksalnie, dobre nastroje gospodarstw domowych też mogą tłumaczyć niemrawy wzrost płac. Skoro pracownicy oceniają swoją sytuację jako dobrą, nie biją się z pracodawcami o podwyżki – uważa Marcin Mazurek, ekonomista z mBanku. Według niego jednak wzrost płac przyspieszy. W 2018 r. może średnio wynosić już 6, a nawet 7 proc. – Imigracja nie będzie stale tłumiła wzrostu wynagrodzeń – podkreśla.

Wszyscy są konsumentami

Eksperci zwracają uwagę, że dalsza poprawa na rynku pracy, w tym szybszy wzrost płac, będzie się zapewne przekładała na nastroje konsumentów, ale nie musi to oznaczać, że przyspieszy konsumpcja. W I kw., jak szacują ankietowani przez nas ekonomiści, wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych urosły o 4,5 proc. r./r., tak samo jak w IV kw. Tak szybko nie rosły od 2008 r.

– Konsumpcja nie może rosnąć dużo szybciej niż PKB. Potencjał wzrostu PKB zależy zaś m.in. od podaży pracy i postępu technologicznego. Dekadę temu ten potencjał był dużo wyższy, sięgał 5 proc. Dziś to ok. 3 proc., więc konsumpcja i tak rośnie bardzo solidnie – mówi Morawski.

Komisja Europejska przewiduje, że w tym roku dynamika konsumpcji w Polsce wyniesie 3,9 proc., ale w 2018 r. już 3,1 proc. To wyhamowanie ma być głównie efektem tego, że od połowy br. na dynamikę dochodów przestanie pozytywnie wpływać program 500+.

– Nie zgadzam się z tą prognozą. Sytuacja na rynku pracy sprawi, że konsumpcja przez kilka lat może rosnąć w tempie 4 proc. – twierdzi Mazurek. – Można oczekiwać, iż doskonałe nastroje konsumentów sprawią, że gdy minie wpływ 500+ na dynamikę dochodów, to wzrost konsumpcji mimo to mocno nie zwolni – wtóruje mu Morawski. I dodaje, że te nastroje mogą się też na dłuższą metę przekładać na inwestycje. – Ludzie podejmujący decyzje w firmach to w końcu też konsumenci – zauważa.

Czy lepsza sytuacja gospodarcza przekłada się na zawartość twojego portfela? Czy w związku z tym twoja rodzina planuje większe wydatki?

Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Opinia

Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego

Wzrost wskaźnika ufności konsumenckiej to głównie efekt poprawy sytuacji na rynku pracy. Wyraźnie maleją obawy przez bezrobociem. Do tego wkrótce może przyspieszyć wzrost płac, między innymi wskutek zniesienia obowiązku wizowego dla Ukraińców w całej Unii Europejskiej. Poprawa nastrojów konsumentów skutkuje zmianami w sposobie funkcjonowania gospodarstw domowych, w modelu konsumpcji. Polacy zaczynają częściej jeździć na wakacje, częściej chodzą do restauracji, co jeszcze niedawno mogli uważać za zbyteczny wydatek. Mimo to nie widać wyraźnego związku wskaźnika zaufania konsumentów do gospodarki z tempem wzrostu wydatków konsumpcyjnych.

Po raz pierwszy od co najmniej 20 lat w Polsce jest więcej optymistów niż pesymistów. To wniosek z majowego odczytu wskaźnika ufności konsumenckiej, który GUS oblicza od 1997 r. W maju wzrósł on do 3,1 pkt, z -0,8 pkt w kwietniu. To, że znalazł się powyżej zera, oznacza, że więcej respondentów dostrzega poprawę sytuacji gospodarczej kraju, stanu swoich finansów i możliwości dokonywania ważnych zakupów niż ich pogorszenie.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Dane gospodarcze
Polacy w lepszych nastrojach konsumenckich. Ale plany zakupowe skromne
Dane gospodarcze
Członkini RPP Iwona Duda: Nie widzę szans na obniżki stóp procentowych w tym roku
Dane gospodarcze
Popyt konsumpcyjny w górę, inflacja w dół
Dane gospodarcze
Ludwik Kotecki z RPP: Inflacja może wzrosnąć już w kwietniu-czerwcu
Dane gospodarcze
Węgrzy znów tną stopy procentowe