Deficyt sektora finansów publicznych wyniósł w zeszłym roku 2,4 proc. PKB – wynika ze z wstępnych szacunków GUS, podanych w poniedziałek. Tym samym rządowi PiS udało nieco obniżyć dziurę w finansach (o 0,2 pkt proc.) w porównaniu z 2015 r., który był ostatnim rokiem rządów koalicji PO–PSL.
Pozytywne zaskoczenie
To, że deficyt sektora pozostanie poniżej unijnego limitu 3 proc. PKB, wiadomo już od dłuższego czasu. Jednak skala poprawy jest miłym zaskoczeniem. Warto przypomnieć, że pod koniec zeszłego roku Ministerstwo Finansów przerzuciło na 2016 r. kilka miliardów złotych wydatków z 2017 r. w formie zwrotów VAT, a także zdecydowało, że ze środków budżetowych zostanie zakupiona kolekcja Czartoryskich (w tym m.in. obraz Leonarda da Vinci „Dama z gronostajem") za ok. 420 mln zł.
Do tego Eurostat (unijny urząd statystyczny, który ustala metodologię liczenie deficytu i długu dla wszystkich krajów UE) nakazał rozłożenie dochodów ze sprzedaży częstotliwości LTE na kilka lat –tym samym w budżecie za 2016 r. można było uwzględnić tylko ok. 0,6 mld zł zł zamiast 9,2 mld zł.
– Deficyt na poziomie 2,4 proc. PKB można też ocenić jako zaskakująco niski, także z perspektywy wcześniej wyrażanych obaw co do stanu finansów publicznych i relatywnie niskiego nominalnego tempa wzrostu PKB – zauważa Piotr Bujak, główny ekonomista banku PKO BP.
Warto przypomnieć, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu mało kto wierzył, że po wprowadzeniu w życie programu 500+, który pochłonął w zeszłym roku ok. 17 mld zł, w ogóle uda się utrzymać deficyt poniżej progu 3 proc. PKB.