Reforma porani małe firmy

Pomysł, by w imię walki z fikcyjnym samozatrudnieniem podnieść podatki dla wszystkich przedsiębiorców, jest absurdalny – komentują eksperci.

Aktualizacja: 19.10.2016 08:10 Publikacja: 18.10.2016 20:42

Reforma porani małe firmy

Foto: Bloomberg

– System podatkowy musi ulec uproszczeniu. Elementem tego uproszczenia może się okazać także podniesienie podatków dla niektórych rodzajów działalności gospodarczej – mówił we wtorek Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki. – Przede wszystkim trzeba wyeliminować takie ewidentne patologie, jak zmuszenie nie tylko przez firmy prywatne, także przez szereg instytucji publicznych, pracowników do tego, żeby rezygnowali z umowy o pracę o charakterze etatowym i przechodzili na tzw. samodzielną działalność gospodarczą – podkreślił.

Kto ma decydujący głos

Wicepremier mówił także, że dopuszcza możliwość ozusowania pewnego rodzaju umów, by eliminować pozorną działalność gospodarczą, która jest formą omijania podatków. Jednocześnie podkreślał: – Na pewno nie będzie z naszej strony żadnej próby podniesienia podatków, zwłaszcza dla małych i średnich firm, bo one są kołem zamachowym polskiej gospodarki.

Deklaracje wicepremiera Gowina mogą być pewnym pocieszeniem dla samozatrudnionych w Polsce. Jednak decydujący głos w sprawie reformy wprowadzającej jednolity podatek ma Henryk Kowalczyk, minister w Kancelarii Premiera koordynujący prace nad reformą podatkową. A ten niejednokrotnie podkreślał, że dochody osób pracujących na własny rachunek muszą być obciążone mniej więcej w takim samym stopniu jak dochody pracujących na etatach, z uwzględnieniem pewnych preferencji. Oznaczałoby to oczywiście wzrost ich obciążeń, bo dziś ryczałtowe składki na ZUS i niski 19-proc. podatek liniowy są dla samozatrudnionych dużą ulgą.

Zdaniem Kowalczyka niedopuszczalne jest jednak, by menedżerowie zarabiający miliony płacili niższe relatywnie podatki niż pracujący.

– Jeśli wszyscy samozatrudnieni mieliby płacić większe podatki niż obecnie, oznaczałoby to, że w imię walki z patologią na rynku pracy rząd rzuca kłody pod nogi całej naszej drobnej przedsiębiorczości – komentuje Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. – Trudno to uznać za rozsądny pomysł. By ograniczyć nadużycia, wystarczy wykorzystać istniejące już instrumenty – dodaje.

Skala patologii

– Patologie w samozatrudnieniu na pewno są, ale ich skala nie wydaje się na tyle duża, by uzasadnić użycie tak ostrych instrumentów, jak podniesienie obciążeń dla wszystkich – wtóruje Tomasz Wróblewski, prezes firmy doradczej Grant Thornton.

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego na temat nietypowych form zatrudnienia wynika, że wśród wszystkich pracujących na własny rachunek 120–175 tys. (czyli 7–10 proc.) to de facto mikrofirmy świadczące usługi jednemu pracodawcy. A połowa z tej liczby została przez pracodawcę przymuszona do założenia własnej działalności. – To oczywiście bardzo różnorodna grupa. W części przypadków decyzja o samozatrudnieniu wynika z kalkulacji, co się bardziej opłaca: praca na etat i ochrona wynikająca z prawa pracy czy własna firma i wyższe dochody – mówi Wróblewski.

Są też sytuacje, gdy korzyści z fikcyjnego samozatrudnienia odnosi tylko jedna strona – pracodawca. – Zdarza się, że do uruchomienia firmy zmuszane są osoby o stosunkowo niskich zarobkach – opisuje Wróblewski. Taki „przedsiębiorca" traci jakąkolwiek ochronę socjalną i tak naprawdę zarabia mniej.

Inną kategorią zatrudnienia niepracowniczego są kontrakty menedżerskie, które zdaje się najbardziej bolą ministra Kowalczyka. – Nie uważam, by kontrakty menedżerskie były patologią – ripostuje jednak Andrzej Nartowski, emerytowany prezes Polskiego Instytutu Dyrektorów. – Głównym powodem, dla którego wysokiej klasy kadra kierownicza przechodzi na tego typu kontrakty, jest możliwość zawarcia umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej adekwatnej do odpowiedzialności, jaką ponosi menedżer. Na zwykłej umowie o pracę taka odpowiedzialność sięga trzykrotności przeciętnego wynagrodzenia – opisuje Nartowski.

Przyznaje, że łagodne opodatkowanie wysokich zarobków menedżerów może być trudne do zaakceptowania przez część społeczeństwa. – Ale tak naprawdę nie jest ich w Polsce zbyt dużo, może kilka setek – uważa Nartowski.

Przepisy już są

– Wbrew pojawiającym się opiniom samozatrudnienie w Polsce wcale nie jest wynikiem masowej ucieczki z etatów na firmy, by obniżyć sobie podatek, tylko przede wszystkim efektem naszej przedsiębiorczości – podkreśla Kozłowski z Pracodawców RP.

Od wielu lat liczba samozatrudnionych w Polsce jest w miarę stabilna. Z danych Eurostatu wynika, że pracujący na własny rachunek stanowią ok. 12,5 proc. pracujących ogółem (bez rolnictwa). Pod tym względem jesteśmy więc w środku europejskiej stawki. Znacznie większy poziom pracy na własny rachunek jest w takich krajach jak Grecja czy Włochy, choć w Rumunii czy Danii jest rzeczywiście prawie dwa razy niższy niż u nas.

Eksperci podkreślają, że jeśli rząd chce ograniczyć fikcyjna samozatrudnienie, powinien wykorzystać rozwiązania, które już mu dają przepisy. Jeden z artykułów kodeksu pracy mówi, że zatrudnienie w określonych warunkach jest „zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy". Ten przepis już zresztą wykorzystują fiskus, ZUS i inspekcja pracy. Na razie ze zmiennym powodzeniem.

Podyskutuj z nami na Facebooku www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia Czy sprawiedliwość społeczna uzasadnia drastyczne podniesienie podatków dla najbogatszych?

Opinie

Witold Orłowski | rektor Akademii Vistula

Rząd nie może wylać dziecka z kąpielą. Jeżeli powodem objęcia działalności gospodarczej jednolitym podatkiem mają być patologie w samozatrudnieniu, to nie widzę uzasadnienia dla takiej decyzji. Służby kontrolne mają już dzisiaj wystarczające instrumenty, by ograniczyć nadużycia. Istnieje chociażby generalna klauzula obejścia prawa podatkowego. Zresztą fiskus sam czasami podejmuje akcje wymierzone w jego zdaniem nadużywanie możliwości rozliczania się 19-procentowym podatkiem PIT. Tak było np. ze znaną sprawą zakwestionowania prawa do takiej stawki dla sportowców.

Sytuacji, w których ktoś na papierze prowadzi działalność gospodarczą, a w rzeczywistości jego praca nie ma nic wspólnego z ryzykiem i odpowiedzialnością, bo polega na wykonywaniu poleceń służbowych, oczywiście nie powinno się tolerować. Można się jednak obawiać, że prawdziwym celem proponowanych przez rząd zmian jest cel fiskalny.

Wojciech Warski | ekspert BCC

Nieprawdą jest, że Polacy na masową skalę przerzucają się na inne formy zatrudnienia niż etat, by uciec przed podatkami. W każdej zbiorowości zdarzają się oczywiście nadużycia, ale nie zmienia się prawa dotyczącego wszystkich, by ukarać jakiś odsetek nieuczciwych. O takich rozwiązaniach można myśleć dopiero wówczas, gdyby skala zjawiska była masowa i trudna do wychwycenia, ale w tym przypadku nie zachodzi ani pierwsza, ani druga przesłanka. Podejrzewam, że celem propozycji ministra Kowalczyka, wcale nie jest dopadnięcie tych niewielu nieuczciwych, ale tak naprawdę znalezienie bardzo dużych pieniędzy dla budżetu państwa, by móc sfinansować kosztowną politykę społeczną. Nieprawdą jest, że proponowana reforma będzie neutralna fiskalnie, ponieważ skala obniżki podatków dla najuboższych będzie oznaczała co najmniej podwojenie danin płaconych przez przedsiębiorców.

– System podatkowy musi ulec uproszczeniu. Elementem tego uproszczenia może się okazać także podniesienie podatków dla niektórych rodzajów działalności gospodarczej – mówił we wtorek Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki. – Przede wszystkim trzeba wyeliminować takie ewidentne patologie, jak zmuszenie nie tylko przez firmy prywatne, także przez szereg instytucji publicznych, pracowników do tego, żeby rezygnowali z umowy o pracę o charakterze etatowym i przechodzili na tzw. samodzielną działalność gospodarczą – podkreślił.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Budżet i podatki
Tusk: kwota wolna 60 tys. w tym roku nie jest możliwa, ale będzie faktem
Budżet i podatki
Szwedzka skarbówka ściągnie podatki ze szpiega. Z wypłat, które dostał od Rosji
Budżet i podatki
Wraca VAT na żywność. Co to oznacza dla portfeli polskich klientów?
Budżet i podatki
Wyższa stawka VAT, czyli konieczne łatanie budżetowej dziury
Budżet i podatki
Żywność od kwietnia zdrożeje o 3-5 proc. Koniec z zerową stawką VAT