Donald Trump chce obniżki podatku CIT z 35 proc. do 15 proc., nawet jeśli będzie to prowadziło do sporego wzrostu federalnego deficytu budżetowego – donoszą „Wall Street Journal" i NBC, powołując się na informatorów z Białego Domu. Oczekiwany przez inwestorów plan obniżek podatków (obejmujący również cięcia podatków od osób fizycznych) ma zostać przedstawiony w środę. We wtorek mieli rozmawiać o tej propozycji: sekretarz skarbu Steven Mnuchin, prezydencki doradca ekonomiczny Gary Cohn, przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan i lider większości w Senacie Mitch McConnell. Do zamknięcia tego wydania „Rzeczpospolitej" rezultaty ich rozmów nie były jeszcze znane.

Duża obniżka CIT była jedną z głównych obietnic wyborczych Trumpa, a nadzieje na nią były jednym z czynników napędzających w ostatnich miesiącach zwyżki na giełdach w USA. To, czy zostanie ona wprowadzona w życie, jest jednak wciąż bardzo niepewne. Wielu republikanów z Kongresu nie jest skłonnych do znaczącego podwyższania deficytu budżetowego. Paul Ryan ma zaś konkurencyjny plan reformy podatkowej przewidujący cięcie CIT do 20 proc. i wprowadzenie kontrowersyjnego podatku granicznego (od importowanych dóbr), mającego rekompensować część zmniejszonych przychodów podatkowych. Idei podatku granicznego jak dotąd nie poparła w wyraźny sposób administracja Trumpa, a przeciwko pomysłom wprowadzenia tej daniny protestują m.in. sieci sprzedaży detalicznej wskazujące, że uderzy on w ich klientów.

Kwestia oczekiwanej reformy podatkowej nie jest jedynym problemem, w którym Kongres musi się dogadać z administracją prezydencką. Muszą się też one zmierzyć z kwestią kolejnego podniesienia limitu zadłużenia państwa. Został on przekroczony w połowie marca. Jeśli do piątku Kongres nie uchwali ustawy określającej wydatki budżetowe, to dojdzie do tzw. zamknięcia rządu. Oznacza to, że część administracji federalnej będzie czasowo odcięta od funduszów. Pracuje ona wówczas przy ograniczonym personelu, a wiele oferowanych przez nią usług jest niedostępnych. Ostatni raz doszło do takiej sytuacji w październiku 2013 r. „Zamknięcie rządu" trwało ponad dwa tygodnie, a jego przyczyną był spór między administracją Obamy a Kongresem dotyczący m.in. reformy ubezpieczeń zdrowotnych. Najdłuższy okres „zamknięcia rządu" przypadł na 1996 rok i wyniósł aż 21 dni.

Ustawa o wydatkach musi m.in. zostać przyjęta głosami 60 senatorów (republikanie mają 52), co oznacza, że opowiedzieć musi się za nią część demokratów. A to jest oczywiście przedmiotem trudnych negocjacji.

Trump zapowiedział wcześniej, że chce, by w tej ustawie znalazły się punkty przeznaczające finansowanie na budowę muru na granicy z Meksykiem, czyli na jedną z głównych jego obietnic. Poważne zastrzeżenia do tego mają jednak demokraci. Wskazywali oni, że ta kwestia psuła negocjacje budżetowe. Biały Dom teraz jednak sygnalizuje, że jest gotów pójść w tej kwestii na ustępstwa. Fundusze na budowę muru miałyby zostać wyznaczone w budżecie na nowy rok fiskalny.