– Na pewno spółdzielnie mają ogromny potencjał inwestycyjny, a co najważniejsze, mnóstwo ziemi pod zabudowę – przyznaje Grzegorz Abramek, wiceprezes Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych w Warszawie. Przez długie lata – tłumaczy – nie był on w ogóle wykorzystany. Spółdzielnie były traktowane po macoszemu. Kolejne rządy wolały wspierać deweloperów niż spółdzielnie.
Według niego diabeł jednak tkwi w szczegółach.
– Budowa mieszkań lokatorskich ma sens, nie tylko gdy koszty budowy można pomniejszyć o pomoc państwa – mówi Grzegorz Abramek. – W tym celu – dodaje – umarzano w przeszłości spółdzielniom część kredytu. Tymczasem projekt ustawy o niektórych formach budownictwa społecznego tego na razie nie przewiduje.
– Wątpię, by walne zgromadzenie zgodziło się na zaciągnięcie kredytu na budowę mieszkań lokatorskich – uważa Piotr Kłodziński, prezes Międzyzakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej Energetyka w Warszawie, jednej z największych w kraju. – Będzie się obawiało – kontynuuje – że spółdzielnia wpadnie w tarapaty finansowe.
– Na razie jest dużo pięknych haseł. Nie ma zaś żadnych konkretów – mówi wiceprezes Kłodziński. – Nauczony doświadczeniem podchodzę do takich pomysłów bardzo sceptycznie. W przeszłości spółdzielnie budowały dużo mieszkań lokatorskich. Później jednak pojawiły się przepisy, które nakazywały nam darmowo przekształcać te prawa – przypomina prezes Kłodziński. – Lokatorzy uwłaszczali się więc za marne grosze, a spółdzielnie straciły grube miliardy. Obawiam się więc za jakiś czas powtórki z historii.
Gdzie ta pomoc
Natomiast wielkim entuzjastą tego pomysłu jest Michał Tokłowicz, wiceprezes Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.