Będą je nakładać wojewódzcy konserwatorzy zabytków. Stary Browar w Poznaniu, Manufaktura w Łodzi czy Stara Papiernia w Konstancinie-Jeziornie. W Polsce są już przykłady udanych rewitalizacji zabytkowych obiektów. Wciąż nie ma ich jednak wiele. Zdecydowanie łatwiej i taniej wybudować nową galerię handlową lub blok. Sprostać bowiem wymogom przepisów o ochronie zabytków jest niezwykle trudno. Słono też to kosztuje. Nie jeden inwestor zdążył się o tym przekonać. Przykładem mogą być dwie przeróbki dawnych zakładów przędzalniczych na lofty. Chodzi o dawną przędzalnię Karola Scheiblera w Łodzi oraz Lofty de Girarda w Żyrardowie. W obu przypadkach doszło do ogłoszenia upadłości spółek deweloperskich
Tymczasem od soboty, 9 września, obowiązują nowe, restrykcyjne przepisy. Mają one szczytny cel: chronić zabytki przed nieuczciwymi inwestorami. Przy okazji jednak biją w uczciwych i w same zabytki. Teraz inwestor dwa razy się zastanowi, zanim zdecyduje się wyłożyć pieniądze na rewitalizację zabytkowej nieruchomości. Wzrosło bowiem ryzyko tego rodzaju inwestycji.
Nie niszcz zabytku
Nowela ustawy o ochronie zabytków przyznaje tymczasową ochronę zabytkom w trakcie postępowania o wpis do rejestru zabytków lub na Listę Skarbów Dziedzictwa. Gdy zabytek jest objęty tymczasową ochroną, obowiązuje zakaz podejmowania czynności, które mogłyby prowadzić do jego uszkodzenia lub zmiany wyglądu. Ma to zapobiegać celowemu niszczeniu, np. wyburzaniu budynków tylko po to, by pozyskać działkę budowlaną pod nowe budynki.
Wszyscy też pamiętają batalię sprzed kilku lat o pawilon meblowy Emilia w Warszawie. W jego miejsce miał powstać wysoki wieżowiec. Deweloper dostał pozwolenie na rozbiórkę Emilii. I kiedy planował pozbyć się pawilonu, okazało się, że jest to zabytek z czasów PRL. Nie ma bowiem cezury czasowej. Utarło się, że budynek musi mieć 50 lat, by został wpisany do rejestru zabytków, a to nieprawda. Te 50 lat wzięło się stąd, że przed II wojną światową tak mówiły przepisy. Teraz takich jednoznacznych ograniczeń czasowych w prawie nie ma.