Za co kochamy swoje miasto

Jak utrzymać wartość kultury miejsca, tak aby zmiany były na lepsze? By bezduszność nowoczesności nie zastępowała emocji naszej pamięci? Potrzeba publicznej otwartej rozmowy o zmianach.

Aktualizacja: 10.06.2018 21:37 Publikacja: 10.06.2018 21:13

Za co kochamy swoje miasto

Foto: ROL

Oczekujemy zmian w swoim mieście, czasem nawet ich żądamy. Wierzymy, że zmiana jest pozytywna, bo na lepsze. A kochamy przecież swoje miasto. Gdy słuchamy słów Piotra Janczerskiego, to wspominamy dachy kamienic, stary park, kawiarnie, zaułki i bulwary swojego miasta. Bo kochamy swoją pamięć.

Ale zmiana nie zawsze musi być na lepsze. Nawet gdy, wedle badań opinii publicznej CBOS, twierdzimy, że lubimy nowe budynki, a to 75,8 proc. z nas, to jednak dla 35,6 proc. „kłują one w oczy". Nawet więc gdy 80,7 proc. z nas uważa, że nowe budynki są ładne i dobrze zaprojektowane, to jednak niektórzy, bo 14,3 proc., uważają, że w większości nie pasują do istniejącej już zabudowy. Choć tutaj też w ciągu ostatnich dziesięciu lat zmieniliśmy zdanie, bo tak wtedy uważało ponad 23 proc. z nas. Nie jesteśmy chyba jednak powszechnie gotowi na zmianę stylu życia, bo jednak wolimy mieszkać poza miastem aniżeli w awangardowym dawnym obiekcie przemysłowym, lofcie, gdzie chciałoby żyć tylko 1,2 proc. z nas.

Ale też akceptujemy i jesteśmy gotowi na zmianę, gdy uważamy, że niekoniecznie wszystkie stare budynki należy remontować, tak uważa ponad 70 proc. Bo powinna też decydować ekonomia i dla 26,6 proc. z nas warto poddać te budynki remontowi tylko wtedy, gdy jego koszty nie są większe od kosztów budowy nowego budynku. Ale z drugiej strony uważamy, że przyjemnie jest, gdy patrzymy na dobrze zachowane zabytkowe budowle, to ważne dla 95,60 proc. z nas. Ale to dotyczy obiektów zabytkowych. A co jest zabytkiem naszego miasta?

Gdy w Warszawie to już budynek dawnego CDT pieczołowicie odtwarzany we współczesnej technologii wraz ze swoim charakterystycznym neonem, to czy to również burzone w Tychach obiekty przemysłowe ZEG, przykład architektury ówczesnego nowego przemysłu? Mimo że przecież ustawa o planowaniu nakazuje w zagospodarowaniu miasta uwzględniać dobra kultury współczesnej, a nawet w szczególności określić je w studium uwarunkowań. Ale często nie chcemy ich dostrzegać.

Bo jesteśmy w mieście rozdarci tak jak nasze doświadczanie miasta i pamięć jego zmian. A czasem chcemy przeszłość odrzucić, tak jak stare nazwy ulic naszej młodości. Ale czy chcemy, aby wszystko się zmieniło? Czy razi nas mało atrakcyjny w obecnej formule parkingu miejskiego plac Konstytucji w Warszawie? A czy zieleń nowego parku wokół Pałacu Kultury musi być zamieniona na betonowe zaułki nowoczesnego miasta? Może jednak powinna pozostać częścią naszego wspólnego doświadczenia jego ówczesnej zmiany. Stare odchodzi, ale czy chcemy, by znikało, tak jak zniknął przesmyk ulicy Brackiej poprzez postawienie w jego ciągu dramatycznie czarnego budynku Wolf Bracka? Miło też było spotkać się w starym pasażu Wiecha na tyłach Domów Towarowych Centrum. Umówić się przy kwietnikach i ławkach, na których można było usiąść. Ale mamy też nowy pasaż biblioteki uniwersyteckiej, gdzie możemy się spotkać pod dachem jej wewnętrznej ulicy i mieć możliwość spotkania w tej nowej strefie kultury miejskiej.

A więc pytanie: jak utrzymać wartość kultury miejsca, tak aby zmiany były na lepsze? By bezduszność nowoczesności nie zastępowała emocji naszej pamięci. Czy to powinna być większa aktywność miejskich konserwatorów zabytków, często traktowanych przez inwestorów i ich architektów jako przeszkadzających dobrym zmianom? A może więcej powinniśmy dostrzec siebie wzajemnie. Umieć rozmawiać, a wtedy to my i nasza opinia staną się źródłem pozytywnej przemiany.

A więc potrzeba publicznej otwartej rozmowy o zmianach. Ale aby ta rozmowa miała konkretny wymiar, wymaga wsparcia propozycją dla architektury miejsca, jej projektem. A więc to również oczekiwanie wobec administracji miasta, aby nas do takiej rozmowy wprowadzała i była jej aktywnym partnerem. Aby odeszła od przekonania o swojej profesjonalnej doskonałości.

Każdy z nas ma prawo do naszego miasta i jego pamięci. Bo jest ono ważne trwałością miejsc, które przypominają nam nasze miasto młodości. Bo kochamy swoje miasto, gdzie nie byliśmy już od lat, z nadzieją, że będziemy mogli tam powrócić. ©?

Oczekujemy zmian w swoim mieście, czasem nawet ich żądamy. Wierzymy, że zmiana jest pozytywna, bo na lepsze. A kochamy przecież swoje miasto. Gdy słuchamy słów Piotra Janczerskiego, to wspominamy dachy kamienic, stary park, kawiarnie, zaułki i bulwary swojego miasta. Bo kochamy swoją pamięć.

Ale zmiana nie zawsze musi być na lepsze. Nawet gdy, wedle badań opinii publicznej CBOS, twierdzimy, że lubimy nowe budynki, a to 75,8 proc. z nas, to jednak dla 35,6 proc. „kłują one w oczy". Nawet więc gdy 80,7 proc. z nas uważa, że nowe budynki są ładne i dobrze zaprojektowane, to jednak niektórzy, bo 14,3 proc., uważają, że w większości nie pasują do istniejącej już zabudowy. Choć tutaj też w ciągu ostatnich dziesięciu lat zmieniliśmy zdanie, bo tak wtedy uważało ponad 23 proc. z nas. Nie jesteśmy chyba jednak powszechnie gotowi na zmianę stylu życia, bo jednak wolimy mieszkać poza miastem aniżeli w awangardowym dawnym obiekcie przemysłowym, lofcie, gdzie chciałoby żyć tylko 1,2 proc. z nas.

Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu