Takim klasycznym już przykładem jest hotel Marriott na warszawskim lotnisku Okęcie. Nie ma on w ogóle kontaktu z gruntem, stoi bowiem na płycie podziemnego parkingu. Prawnicy bardzo się nagimnastykowali, by uporządkować jego sytuację prawną. Przepisy powalają przecież ustanowić odrębną własność dopiero wtedy, gdy zostanie określony udział w gruncie. Jak to zrobić, kiedy bezpośredniej styczności z nim nie ma? Ostatecznie problem rozwiązano. Hotel jest jednak odrębną nieruchomością.
Inny przykład, też ze stolicy, to budynek Swedish Center w Al. Jerozolimskich w Warszawie. Stoi on nad tunelem kolejowym, którym jeżdżą pociągi do Dworca Centralnego.
I w tym wypadku potrzebne były łamańce prawne. Budynek wybudowano na wydzierżawionym na 30 lat terenie, którego właścicielem jest PKP. Nie jest to jednak wybitne dzieło architektury, co nie dziwi. Nikt przecież na terenach wydzierżawianych nie będzie za grube miliony budować prawdziwych perełek architektonicznych. Wznoszone obiekty będą więc niedrogie i o charakterze czysto komercyjnym, bo inwestycja musi się przedsiębiorcy zwrócić w ciągu 30 lat. Dlatego tego typu obiektów nie ma w Polsce dużo. Bo to się zwyczajnie nie kalkuluje. Poza tym dużo trudniej jest pozyskać środki na taka budowę.
Takich problemów by nie było, gdyby udało się w przepisach oderwać własność od gruntu.
Co ciekawe, w innych państwach europejskich czy USA to się udało. W ten sposób wybudowano m.in. wiele wieżowców w Chicago. Praktycznie wszystkie stoją na płytach przykrywających tory kolejowe.
W Polsce również podejmowano próby, by uregulować te kwestie. W przeszłości powstały co najmniej dwa projekty ustawy o odrębnej własności obiektów budowlanych. O tego typu uregulowaniach dyskutowano też na niejednym posiedzeniu Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego funkcjonującej w Ministerstwie Sprawiedliwości.