Zanim firma rozpocznie budowę, musi uzyskać nawet 60 różnych uzgodnień – twierdzą deweloperzy. Przygotowania do tego, by inwestycja ruszyła, trwają dłużej niż sama budowa. Przestarzałe przepisy blokują rozwój. Zawiłe procedury i uznaniowość urzędników wpływają na wydłużenie procesu przygotowania inwestycji i wzrost jej kosztów – twierdzą inwestorzy i domagają się reformy przepisów budowlanych. Czego oczekują firmy, a czego architekci, inżynierowie oraz samorządowcy?
Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich:
– Należy rozpocząć od prostej zmiany polegającej na przywróceniu automatycznego odrolnienia gruntów położonych w granicach miast. Konieczne są też uproszczenia w procedurach środowiskowych, które w wielu przypadkach są bardziej restrykcyjne niż wymagania UE.
Warunki techniczne to temat rzeka. Do rangi legendy urosły jedne z najtrudniejszych w UE (i tym samym najdroższych) do realizacji przepisy przeciwpożarowe dla garaży podziemnych, przepisy regulujące wysokość stopnia schodowego czy konieczność doprowadzania do każdego mieszkania siedmiu kabli telekomunikacyjnych, podczas gdy z technologicznego punktu widzenia wystarczyłyby dwa. Jest tu dużo do zrobienia.
Należy również pamiętać, że regularnie rosną wymagania energooszczędności dla nowych budynków, choć w wielu krajach toczy się dyskusja nad wolniejszym zaostrzaniem wymogów ze względu na brak ekonomicznej opłacalności. Wielka Brytania dokonała już takiej rewizji. W Polsce ta dyskusja z pewnością również będzie miała miejsce.
Wprowadzenie zasady jednorazowego wezwania inwestora do uzupełnienia wniosku przyspieszyłoby inwestycje. Dziś firma, po uzupełnieniu wniosku, dowiaduje się, że zdaniem urzędu konieczne jest coś jeszcze. I tak po kilka razy.