Naciągacze podszywający się pod ekologów nie mogą już tak skutecznie blokować wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach.
– Od Nowego Roku wyeliminowano pseudoorganizacje ekologiczne, które z postępowań środowiskowych uczyniły maszynkę do zarabiania pieniędzy – mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
– Ekoterroryzm to duży problem – przyznaje Wiesław Bielawski, wiceprezydent Gdańska. – Wystarczy, że inwestor złoży wniosek w urzędzie miasta o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, a już wpływają pisma od organizacji, które chcą przyłączyć się do postępowania. Skąd wiedzą? Nie wiadomo – mówi. Następnie organizacje odwołują się, nie siląc się nawet specjalnie, by uzasadnić, dlaczego tak postępują. – Chodzi im tylko o to, by się odwołać i w ten sposób zablokować inwestycję. Nie zależy im na wygranej. Zdarza się, że stowarzyszenia powstają tylko po to, by zablokować konkretną inwestycję. Widzieliśmy problem, zdawaliśmy sobie sprawę, że był to szantaż, ale przepisy pozwalały organizacjom uczestniczyć w postępowaniu, a my nie możemy im tego odmówić – tłumaczy Wiesław Bielawski. – Dlatego zmiany w przepisach były konieczne – podkreśla wiceprezydent Gdańska.
Wystarczyło zmienić definicję
Zmianę wprowadziło nowe prawo wodne do ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska (dalej: ustawa środowiskowa). Inaczej niż dotychczas określiło ono zasady ustalania stron w postępowaniu towarzyszącym wydaniu decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach (dalej: decyzja środowiskowa).
Przed Nowym Rokiem strony w postępowaniu środowiskowym ustalano na podstawie art. 28 kodeksu postępowania administracyjnego (dalej: k.p.a.). Przepis mówi, że stroną postępowania może być każdy, czyjego interesu prawnego dotyczyło to postępowanie, a więc i organizacja ekologiczna.