Wielka Brytania: Jak ułożyć relacje z UE po Brexicie?

Pięć miesięcy od referendum May wciąż nie wie, jak mają wyglądać przyszłe stosunki Londynu z Brukselą.

Aktualizacja: 23.11.2016 05:21 Publikacja: 22.11.2016 18:41

Theresa May to polityk wagi lekkiej – uważa były brytyjski premier Tony Blair

Theresa May to polityk wagi lekkiej – uważa były brytyjski premier Tony Blair

Foto: AFP

Brytyjczycy zdają się żałować decyzji z 23 czerwca. Opublikowany we wtorek sondaż Fundacji Bertelsmanna pokazuje, że poparcie dla członkostwa w Unii w ostatnich miesiącach wzrosło z 49 do 56 proc. Do tego stopnia, że były premier Tony Blair mówi o możliwości rozpisania drugiego referendum i chce utworzyć instytut, który zająłby się promocją idei integracji.

Nastroje nad Tamizą się zmieniają, bo zamiast obiecanych przez przywódców obozu Brexitu „niezwykłych możliwości dla naszego kraju" jest rosnąca niepewność. Zdaniem Credit Suisse z powodu załamania kursu funta wobec dolara o ok. 17 proc. wartość majątku Brytyjczyków spadła o 1,5 bln dol. Nowe inwestycje wstrzymują przedsiębiorstwa, a banki zastanawiają się, czy przenieść się na kontynent.

– Theresa May obiecuje rzeczy niemożliwe do pogodzenia. Z jednej strony mówi o „przejęciu pełnej kontroli nad imigracją", z drugiej o „utrzymaniu dostępu do jednolitego rynku, szczególnie dla usług finansowych i montowni samochodów". Tak oto od pięciu miesięcy kręcimy się w kółko – mówi „Rz" Ian Bond, dyrektor w londyńskim Center for European Reform (CER).

W rządzie ścierają się nie tylko dwie wizje Brexitu, ale także dwie frakcje, które je reprezentują. Za twardym rozwodem z Unią opowiada się szef brytyjskiego MSZ Boris Johnson, minister handlu Liam Fox i sekretarz urzędu ds. wyjścia kraju z Unii David Davis. Jak najwięcej związków z Unią chciałby zachować minister finansów Philip Hammond. To on trzyma rękę na budżecie kraju i jeśli nie zgodzi się na zwiększenie wydatków państwa w przyszłym roku, Wielka Brytania może wejść w recesję z powodu komplikujących się stosunków z Unią.

Między tymi dwoma frakcjami May wije się jak piskorz. W poniedziałek, występując na kongresie federacji brytyjskiego biznesu CBI, premier dała do zrozumienia, że możliwe jest „przejściowe" porozumienie z Unią, aby uniknąć efektu „spadku w przepaść", gdy Wielka Brytania przestanie być członkiem Unii, ale jeszcze nie wynegocjuje nowych regulacji.

Ale bardzo szybko May musiała się wycofać z tej koncepcji, bo zwolennicy „twardego Brexitu" w jej rządzie zwietrzyli postęp polegający na pozostaniu bez końca Wielkiej Brytanii w Unii na „przejściowych papierach".

May zapowiedziała już wiele tygodni temu, że do końca marca złoży w Brukseli formalną notyfikację w sprawie wyjścia kraju z Unii. Wówczas Londyn i Bruksela będą miały dwa lata na ustalenie szczegółów Brexitu.

Ale dotrzymać tego terminu, nie będzie łatwo. Dopiero 6 grudnia Sąd Najwyższy ma potwierdzić, czy ostateczny głos w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty należy do parlamentu. Nawet jeśli Westminster szybko potwierdzi decyzję podjętą w referendum, prawdziwe negocjacje z Unią nie zaczną się przed jesienią przyszłego roku, gdy będzie już jasne, kto jest nowym prezydentem Francji i kanclerzem Niemiec.

– Unia nie może uzgodnić swojego stanowiska, dopóki się nie dowie, jakie są postulaty Brytyjczyków – mówi Bond.

Na razie Bruksela utrzymuje bardzo twarde stanowisko. Gdy David Davis na początku tygodnia zjawił się w belgijskiej stolicy, został przyjęty tylko na 30-minutową „kawę" przez Michela Barniera, szefa jednostki odpowiedzialnej za prowadzenie rokowań z Londynem. O podjęciu jakichkolwiek merytorycznych rozmów Francuz nie chciał słyszeć, dopóki Brytyjczycy nie złożą formalnego wniosku w tej sprawie.

– Cztery podstawowe wolności: przemieszczania się osób, kapitału, ludzi i towarów, nie są dla nas przedmiotem negocjacji. Nie ustąpimy z tej pozycji ani o milimetr – oświadczył Manfred Weber, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, największego klubu w Europarlamencie i bliski sojusznik Angeli Merkel.

Unia zajmuje w tej sprawie pryncypialną pozycję, bo jeśli zostanie osłabiony jednolity rynek, z integracji nie pozostanie już nic.

– Dodatkowym problemem są unijne przepisy. Artykuł 50 traktatu mówi o tym, jak dany kraj ma wyjść z Unii, ale nie jak ma ułożyć sobie nowe stosunki z Unią. Kto ma płacić za emerytury brytyjskich urzędników Komisji Europejskiej? Czy Wielka Brytania przejmie część budynków należących do urzędów Unii? Czy Londyn zachowa dostęp do europejskiej bazy o imigrantach? – na te pytania nie ma odpowiedzi – mówi Bond.

Aby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon ostrzegła, że umowa z Unią musi zawierać specjalne regulacje dla jej prowincji, które pozwolą Edynburgowi zachować jak najbliższe relacje z Brukselą. W przeciwnym razie Szkoci znów rozpoczną starania o referendum w sprawie niepodległości.

Brytyjczycy zdają się żałować decyzji z 23 czerwca. Opublikowany we wtorek sondaż Fundacji Bertelsmanna pokazuje, że poparcie dla członkostwa w Unii w ostatnich miesiącach wzrosło z 49 do 56 proc. Do tego stopnia, że były premier Tony Blair mówi o możliwości rozpisania drugiego referendum i chce utworzyć instytut, który zająłby się promocją idei integracji.

Nastroje nad Tamizą się zmieniają, bo zamiast obiecanych przez przywódców obozu Brexitu „niezwykłych możliwości dla naszego kraju" jest rosnąca niepewność. Zdaniem Credit Suisse z powodu załamania kursu funta wobec dolara o ok. 17 proc. wartość majątku Brytyjczyków spadła o 1,5 bln dol. Nowe inwestycje wstrzymują przedsiębiorstwa, a banki zastanawiają się, czy przenieść się na kontynent.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 765
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762