Po siedmiu rundach dwóch sędziów widziało minimalną przewagę Amerykanina (67:66), a dla trzeciego lepszym pięściarzem był Rosjanin (68:65).
Statystyki komputerowe też wskazywały na wyrównaną walkę. 33-letni Ward (32-0, 16 KO) broniący mistrzowskich pasów IBF, WBA, WBO w wadze półciężkiej wyprowadził 238 ciosów, z których 80 doszło celu (34 proc.), a rok starszy Kowaliow (30-2-1, 26 KO) 407 (95 celnych, co daje 23 proc.).
Lepiej walkę zaczął mocno bijący pięściarz z Czelabińska, ale Ward, który nie zaznał porażki od lutego 1998 roku, też spisywał się lepiej niż w ich pierwszym pojedynku, kontrowersyjnie przez siebie wygranym.
W listopadzie ubiegłego roku, też w Las Vegas, trzech sędziów wypunktowało wygraną Warda 114:113, choć przegrał wyraźnie pięć pierwszych rund, a w drugiej był na deskach. W rewanżu Kowaliow obiecywał nokaut, ale kiedy przyszło do ósmej rundy, to sam znalazł się w poważnych kłopotach.
Ward trafił go czystym prawym krzyżowym, po którym Rosjanin stracił równowagę, a później otrzymał kilka ciosów bitych na korpus, silniejszą, lewą ręką Amerykanina, który choć jest mańkutem. walczy z normalnej pozycji.