Kto wyjdzie z tej wojny wygrany? 33-letni Amerykanin, niepokonany od 1998 roku, czy o rok starszy Rosjanin?
Ich pierwszy pojedynek w listopadzie ubiegłego roku wygrał wprawdzie Ward (trzy razy 114:113), ale lepsze wrażenie pozostawił Kowaliow, który czuje się okradziony ze zwycięstwa i tytułów IBF, WBA, WBO, które należą teraz do pięściarza z Oakland. I obiecuje, że w rewanżu zrobi wszystko, by sprawiedliwości stało się zadość. Mówiąc krótko, Rosjanin zapowiada nokaut, co – jeśli spojrzeć na jego dokonania – jest możliwe.
Kowaliow (31-1-1, 26 KO) bije bardzo mocno z obu rąk, jest przy tym świetnie wyszkolony technicznie (stara radziecka szkoła), potrafi skutecznie skontrować, o czym przekonał się Ward rzucony na deski w drugim starciu pierwszego pojedynku.
Ward (31-0, 15), ostatni amerykański złoty medalista olimpijski (Ateny – 2004), jest pięściarzem inteligentnym, umie dostosować się do każdego stylu. Z Kowaliowem w pierwszych rundach miał poważne problemy, ale później znalazł receptę, stąd punktacja, która wywołała tyle kontrowersji. Sam Rosjanin przyznał, że w drugiej fazie walki stracił siły, czuł, że „jedzie na pustym baku", i nie był w stanie pokazać tego, co jest jego siłą.
– Tym razem będzie inaczej, zmieniliśmy wiele w przygotowaniach i to, co miało miejsce w listopadzie, już się nie powtórzy – twierdzi Kowaliow.