Krzysztof "Diablo" Włodarczyk powalczy o mistrzowski pas

Krzysztof Włodarczyk pokonał w Poznaniu Noela Gevora i przed nim walka o pas mistrza świata organizacji IBF.

Aktualizacja: 21.05.2017 23:20 Publikacja: 21.05.2017 21:14

Krzysztof Włodarczyk pokonał Ormianina Noela Gevora w walce o status oficjalnego pretendenta do tytu

Krzysztof Włodarczyk pokonał Ormianina Noela Gevora w walce o status oficjalnego pretendenta do tytułu mistrza świata IBF wagi junior ciężkiej.

Foto: PAP, Jakub Kaczmarczyk

Jeśli ktoś liczył na efektowne zwycięstwo „Diablo" Włodarczyka i dramatyczny, pełen zwrotów akcji pojedynek, to nie zna zbyt dobrze byłego mistrza świata. Włodarczyk takie wyczyny ma już dawno za sobą. Wystarczy przypomnieć sobie jego ostatnie walki.

A ta z Gevorem niosła za sobą spore zagrożenia natury mentalnej. Stawka była bardzo wysoka. Po pierwsze, był to oficjalny eliminator IBF w wadze junior ciężkiej, co oznaczało, że zwycięzca tego pojedynku zostanie pretendentem do mistrzowskiego pasa tej organizacji, należącego do Rosjanina Murata Gassijewa. Po drugie, choć nie ma stuprocentowej pewności, bonusem ma być udział w lukratywnym turnieju World Boxing Super Series, w którym ośmiu czołowych pięściarzy tej kategorii walczyć będzie o główną nagrodę w wysokości 10 mln dolarów. Pierwsze, ćwierćfinałowe pojedynki już we wrześniu. Za sam udział 400 tysięcy dolarów, za wygraną dodatkowo taka sama suma, plus kolejne 400 tysięcy za kolejną, tym razem już półfinałową walkę zimą przyszłego roku.

Trzeba twardo stąpać po ziemi, by nie zakręciło się w głowie na samą myśl, ile można było stracić, przegrywając w Poznaniu. A trudno przecież o tym nie myśleć.

Dla 35-letniego Włodarczyka, który drugi ze swoich mistrzowskich tytułów stracił we wrześniu 2014 roku, przegrywając w Moskwie z Grigorijem Drozdem, poznańska batalia o lepszą przyszłość była wielką szansą, by wrócić do wielkiej gry, z której wypadł na długo.

Kiedy w 2007 roku przegrywał rewanż ze Stevem Cunninghamem w katowickim Spodku i tracił pierwszy z pasów (IBF), miał 25 lat i wszystko przed sobą. Teraz jest dziesięć lat starszy, ma za sobą wiele trudnych chwil i życiowe zakręty. Istniały więc realne obawy, że nie wytrzyma ciśnienia i, jak to sam zwykł mówić: znów nie będzie sobą.

Tym bardziej że dziewięć lat młodszy, do soboty niepokonany Noel Gevor (22-1, 10 KO), Ormianin mieszkający w Niemczech i legitymujący się paszportem tego kraju, miał sporo argumentów po swojej stronie. Był wyższy, szybszy, niezły technicznie, wiadomo było, że zadaje sporo ciosów. Nie jest wprawdzie królem nokautu, ale takimi niezbyt mocnymi ciosami też wygrywa się walki.

Na szczęście „Diablo" nie zaczął tak ospale jak w pamiętnym rewanżu z Cunninghamem, gdzie obudził się z letargu dopiero w połowie pojedynku. Tym razem zaczął dość energicznie, ale czystych ciosów było jak na lekarstwo. Sędziowie nie mieli tym razem łatwego zadania, bo ten pojedynek był trudny do punktowania. Gdyby walka była w Niemczech, zapewne wygrałby Gevor, w Poznaniu pomogły ściany, a właściwie holenderski sędzia Mufadel Elghazaoui, który punktował 115:114 na korzyść Włodarczyka. Niemiec Holger Wiemann, zgodnie z oczekiwaniami, widział wygraną Gevora 115:113, z kolei Mirosław Brozio nie miał wątpliwości, dla niego lepszy był (116:112) „Diablo".

Noel Gevor nie został jednak skrzywdzony, o oszustwie nie ma mowy. Mógł zrobić więcej i przechylić szalę na swoją korzyść, ale nie zaryzykował. Walczył przecież na terenie utytułowanego rywala, powinien zakładać, że w wyrównanej walce wszystko może się zdarzyć. On też, podobnie jak „Diablo", nie zachwycił. Ale jest młody i zapewne jeszcze swoją szansę dostanie, tyle że nie jest to pięściarz, który mistrzowską buławę nosi w plecaku.

A „Diablo" Włodarczyk (53-3-1, 37 KO) raz jeszcze spróbuje wdrapać się na szczyt, ale musi mieć świadomość, że z takim boksem jak ten, który zaprezentował w poznańskiej Arenie, nie ma czego szukać w starciu z 23-letnim Muratem Gassijewem (24-0, 17 KO), czempionem IBF. Ale pamiętajmy: styl robi walkę, każda jest inna, a jeśli 8 lipca w Monte Carlo faktycznie się okaże, że Polak jest w turniejowej ósemce, to będzie miał sporo czasu, by się do takiej próby lepiej przygotować. Najważniejsze, że klucz do sejfu z dolarami już dostał.

Jeśli ktoś liczył na efektowne zwycięstwo „Diablo" Włodarczyka i dramatyczny, pełen zwrotów akcji pojedynek, to nie zna zbyt dobrze byłego mistrza świata. Włodarczyk takie wyczyny ma już dawno za sobą. Wystarczy przypomnieć sobie jego ostatnie walki.

A ta z Gevorem niosła za sobą spore zagrożenia natury mentalnej. Stawka była bardzo wysoka. Po pierwsze, był to oficjalny eliminator IBF w wadze junior ciężkiej, co oznaczało, że zwycięzca tego pojedynku zostanie pretendentem do mistrzowskiego pasa tej organizacji, należącego do Rosjanina Murata Gassijewa. Po drugie, choć nie ma stuprocentowej pewności, bonusem ma być udział w lukratywnym turnieju World Boxing Super Series, w którym ośmiu czołowych pięściarzy tej kategorii walczyć będzie o główną nagrodę w wysokości 10 mln dolarów. Pierwsze, ćwierćfinałowe pojedynki już we wrześniu. Za sam udział 400 tysięcy dolarów, za wygraną dodatkowo taka sama suma, plus kolejne 400 tysięcy za kolejną, tym razem już półfinałową walkę zimą przyszłego roku.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Boks
Boks. Polskie pięściarki wywalczyły kwalifikacje olimpijskie
Boks
Anthony Joshua nokautuje jak dawniej. Kto następnym rywalem?
Boks
Walka Joshua – Ngannou. Miliony na ringu w Rijadzie
Boks
Walka Fury - Usyk. Czekając na cud i szczęście
Boks
Znany polski bokser przyłapany na dopingu. Jest wieloletnia dyskwalifikacja