Król nokautu bije słabo?

Mariusz Wach wygrał w Lipsku, a Giennadij Gołowkin w Nowym Jorku. Tam też doszło do sensacyjnej porażki Romana „Chocolatito" Gonzaleza.

Aktualizacja: 19.03.2017 21:33 Publikacja: 19.03.2017 18:59

Mariusz Wach odniósł na ringu w Niemczech jedno z najcenniejszych zwycięstw w swojej karierze.

Mariusz Wach odniósł na ringu w Niemczech jedno z najcenniejszych zwycięstw w swojej karierze.

Foto: AFP

Sędziowie punktowali jednogłośnie na korzyść Kazacha Gołowkina w walce z Danielem Jacobsem. Wypełniona Madison Square Garden (19 939 widzów) wyraziła swoje niezadowolenia gwizdami, bo Jacobs to chłopak z sąsiedztwa, nowojorczyk z Brooklynu, więc reakcja zrozumiała, tym bardziej że walka była wyrównana, a wygrana Gołowkina nieznaczna.

30-letni Jacobs (32-2, 29 KO) uważał wprawdzie, że to on zasłużył na zwycięstwo, ale trudno mu się dziwić, bo spisywał się w tym pojedynku lepiej, niż oczekiwano. W czwartej rundzie leżał wprawdzie na deskach, ale szybko się poderwał; jak powiedział później dziennikarzom: – Pomyślałem, że on wcale nie bije tak mocno. Rzuciłem mu nawet w twarz, że musi mnie zabić, żeby wygrać.

Jacobs jak mało kto ma prawo uważać się za życiowego twardziela. W 2011 roku zdiagnozowano u niego raka kości, istniało realne zagrożenie życia, ale wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. I przed walką z Gołowkinem podkreślał: – Aby go pokonać, musisz być twardy psychicznie. A ja po tym, co przeszedłem, jestem twardy.

I bez wątpienia to udowodnił. Zdecydowanym faworytem był przecież Giennadij Gołowkin (37-0, 33 KO), posiadacz trzech mistrzowskich pasów (WBC, WBA, IBF) w wadze średniej. Król nokautu z Karagandy zdaniem ekspertów miał wygrać przed czasem, uważano, że Jacobs ugnie się przed potężnymi uderzeniami „GGG" trenowanego w Kalifornii przez Abela Sancheza.

Ten jednak boksował znakomicie, często zmieniając pozycję na odwrotną. Jacobs jest 5 cm wyższy, ma 7,5 cm większy zasięg ramion i świetną pracę nóg. Taktycznie bił się perfekcyjnie, jeśli czegoś zabrakło, to chyba bardziej zdecydowanych kontrataków. Ale do tej pory nikomu się jeszcze nie udało zepchnąć Gołowkina do głębokiej defensywy.

Statystyki komputerowe wskazywały na przewagę Kazacha, który zadał 56 więcej celnych ciosów od Jacobsa, ale nie ma mowy o dominacji mistrza. Eksperci podkreślają, że była to najcięższa i najbardziej wyrównana walka niepokonanego Gołowkina w całej jego zawodowej karierze.

Sensację sprawił wcześniej Wisaksil Wangek z Tajlandii, wygrywając z Romanem Gonzalezem, najlepszym bez podziału na kategorie. „Chocolatito", mistrz czterech kategorii wagowych, stracił tym samym pas WBC w wadze junior koguciej i status niepokonanego. Inna sprawa, że werdykt jest wątpliwy, nie brakuje bowiem głosów, że to pięściarz z Nikaragui zasłużył na wygraną.

Nie zanosi się na rewanż Gołowkina z Jacobsem. Kazach ma inne plany. Z pewnością będzie się chciał teraz zmierzyć z mistrzem WBO Anglikiem Billy Joe Saundersem i zabrać mu jedyny brakujący do kolekcji mistrzowski pas, a we wrześniu być może stanie w ringu z Meksykaninem Saulem „Canelo" Alvarezem. To byłoby niewątpliwie wielkie wydarzenie w świecie boksu i wielkie wypłaty dla obu pięściarzy.

Zielone światło dla Wacha

To miała być walka o przyszłość 37-letniego Mariusza Wacha (33-2, 17 KO). Musiał pokonać w Lipsku Niemca Erkana Tepera (16-2, 10 KO), by myśleć jeszcze o dobrze płatnych wyzwaniach. W Niemczech walczył czwarty raz, trzy poprzednie pojedynki wygrał. W tym też był faworytem, ale jak sam mówił w jednym z ostatnich wywiadów, wygrać na punkty na niemieckim ringu nie będzie łatwo. – Będę chciał znokautować Tepera, by uciąć wszelkie spekulacje – zapowiadał.

Walka była brzydka, ale więcej do powiedzenia miał w niej znacznie wyższy, dwumetrowy Wach. Wydawało się, że zasłużył na zwycięstwo, ale na werdykt w polskim obozie czekano z niepokojem. Gdy w końcu ogłoszono, że sędziowie punktowali jednogłośnie (116:112, 115:113, 115:113) na korzyść Wacha, ten sprawiał wrażenie, że nie wierzy w to, co słyszy. Wygrać w Niemczech z Niemcem (tureckiego pochodzenia) wyrównany pojedynek wydawało się niemożliwe. A jednak sędziowie punktowali uczciwie.

Sędziowie punktowali jednogłośnie na korzyść Kazacha Gołowkina w walce z Danielem Jacobsem. Wypełniona Madison Square Garden (19 939 widzów) wyraziła swoje niezadowolenia gwizdami, bo Jacobs to chłopak z sąsiedztwa, nowojorczyk z Brooklynu, więc reakcja zrozumiała, tym bardziej że walka była wyrównana, a wygrana Gołowkina nieznaczna.

30-letni Jacobs (32-2, 29 KO) uważał wprawdzie, że to on zasłużył na zwycięstwo, ale trudno mu się dziwić, bo spisywał się w tym pojedynku lepiej, niż oczekiwano. W czwartej rundzie leżał wprawdzie na deskach, ale szybko się poderwał; jak powiedział później dziennikarzom: – Pomyślałem, że on wcale nie bije tak mocno. Rzuciłem mu nawet w twarz, że musi mnie zabić, żeby wygrać.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Boks
Boks. Polskie pięściarki wywalczyły kwalifikacje olimpijskie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Boks
Anthony Joshua nokautuje jak dawniej. Kto następnym rywalem?
Boks
Walka Joshua – Ngannou. Miliony na ringu w Rijadzie
Boks
Walka Fury - Usyk. Czekając na cud i szczęście
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Boks
Znany polski bokser przyłapany na dopingu. Jest wieloletnia dyskwalifikacja