Teraz uzyska większą ochronę. Komisja Nadzoru Finansowego mogłaby badać, czy sprzedawca polisy wziął pod uwagę interes ubezpieczającego się. Pośrednik będzie musiał dokładnie poinformować klienta i uzasadnić swoją rekomendację. I na koniec podać informację, czy pobiera prowizję czy nie.

Zmiana prawa wynika z konieczności wprowadzania w życie unijnej dyrektywy. Ale też pośrednicy ubezpieczeniowi padli ofiarą kiepskiej opinii branży po aferze z tzw. polisolokatami, która napsuła sporo krwi nad Wisłą. Zarabiali krocie – nierzadko równowartość rocznych składek klienta – na nieuczciwej sprzedaży produktów inwestycyjnych. Wciskali polisy, na których nie można było zyskać. Teraz zapłacą za to brokerzy ubezpieczeniowi czy agenci sprzedający zwykłe polisy komunikacyjne, choć z polisolokatami nie mieli nic wspólnego. Na zmianach ucierpią mniejsi multiagenci, których nie będzie stać na spełnienie nowych, surowych wymogów.

Przepisy mogły być jednak jeszcze bardziej restrykcyjne. Komisja Nadzoru Finansowego postulowała wręcz, by agent podawał wysokość swojej prowizji. Był to pomysł dość kuriozalny, bo czy na stacji benzynowej mają obowiązek podać, jakie pobierają marże? A sklep – ile zarabia na sprzedanym nam twarożku? W dodatku klienci ubezpieczeniowi wybieraliby wówczas nie najlepsze oferty, ale te z najniższą prowizją agenta.

Nowe przepisy i większa ochrona nie zwolnią nas jednak z myślenia. Klienci zyskają, ale będą musieli być bardziej ostrożni i bardziej świadomie kupować polisy. Przed podpisaniem umowy klient otrzyma mnóstwo dokumentów napisanych jak zwykle zagmatwanym językiem. Powinien się z nimi zapoznać i potwierdzić podpisem. Czy tylko podpisze, że przeczytał, czy rzeczywiście przeczyta? W to ostatnie zdecydowanie wątpię.