Kilka miesięcy temu duński parlament przyjął prawo, zgodnie z którym może zablokować przebieg linii energetycznych czy też rurociągów transportujących surowce przez swoje wody terytorialne – również ze względów politycznych. Podczas środowego spotkania premierów Danii i Ukrainy Lars Lokke Rasmussen nie wykluczył, że jego kraj nie zgodzi się na planowany obecnie przebieg gazociągu. Co wtedy? Rosjanie będą musieli wybrać dłuższą trasę, przez co cała inwestycja będzie droższa, a termin jej oddania do użytku się wydłuży.

Ten gazociąg nie jest w interesie Europy, która powinna bardziej różnicować dostawy surowców energetycznych, a nie uzależniać się od jednego dostawcy. Nie służy też budowie konkurencyjnego rynku gazu w naszym regionie.

Polska odpowiedź na ten projekt wreszcie jest konstruktywna. Zamiast tylko protestować i blokować rurociąg, Warszawa zaczęła w końcu myśleć strategicznie o swoim bezpieczeństwie gazowym. W środę spółka Polskie LNG, która jest operatorem gazoportu w Świnoujściu, otrzymała zgodę na rozbudowę terminalu, dzięki czemu będzie w stanie przyjmować od 2022 roku 7,5 mld metrów sześc. gazu rocznie.

Kilka dni temu zatwierdzona została trasa gazociągu Baltic Pipe z Niechorza po dnie Bałtyku do Danii. Tam połączy się ze skandynawskimi gazociągami, którymi tłoczony jest gaz z szelfu norweskiego. Wiele wskazuje na to, że Polska zdąży z budową Bramy Północnej – którą tworzy rozbudowany gazoport i magistrala Baltic Pipe – tak by w 2022 r., gdy wygaśnie kontrakt jamalski, na mocy którego Gazprom dostarcza Polsce gaz, przestawić się z surowca rosyjskiego na ten z zupełnie nowych kierunków, od nowych, sprawdzonych dostawców.