Problem w tym, że od kryzysu finansowego w 2007 roku firmy nie palą się do inwestycji. Z kolei największym bankom centralnym, które tanim pieniądzem zalały cały finansowy świat, wciąż nie udało się wywołać trwałej inflacji. Najprostszym rozwiązaniem jest więc teoretycznie sprowokowanie wojny, która z reguły tworzy koniunkturę, napędza inwestycje oraz wywołuje inflację.

Od kilku miesięcy, a zwłaszcza przez ostatnie tygodnie, nakręca się spirala strachu. Kolejne ogniska zapalne zwiększają geopolityczne napięcie. Do wyobraźni inwestorów i ekonomistów przemawiają zdjęcia okrętów wojskowych płynących przez Morze Bałtyckie czy w pobliże Korei Północnej. Wielu dyplomatów wskazuje, że „dywidenda pokoju, jaką otrzymywaliśmy za sprawą NATO, skończyła się w 2014 roku".

Względny spokój w Europie zburzyła wojna na Ukrainie i imperialne zakusy Rosji. Później wojna w Syrii, w której główne role odgrywają rywalizujące ze sobą Rosja i USA. Teraz narasta niepewność i wojenna atmosfera wokół Korei Północnej. Dochodzą do tego relatywnie słabsze lokalne czynniki ryzyka: zamachy w Europie, Brexit czy za chwilę wybory we Francji, Niemczech i Turcji. Polityczne zawirowania burzą spokój finansowego świata. Inwestorzy znów poszukują aktywów utożsamianych z bezpieczną przystanią, by przetrwać „okres burzy i naporu" . Efekt? W ostatnich dniach mocno drożeją złoto, japoński jen, amerykański dolar czy obligacje. Także surowce.

Przez ostatni miesiąc baryłka ropy podrożała aż o 12 proc., co zapewne już za chwilę odczują nasi kierowcy i firmy, płacąc za litr paliwa ponad 5 zł. Mocno trzymają się giełdy, ale im akurat, historycznie rzecz biorąc, konflikty zbrojne z reguły tylko pomagają.

Czy obserwowana zwyżka cen „wojennych aktywów" jest chwilowa? Czy jesteśmy świadkami początku nowego trendu na rynkach finansowych? Wszystko zależy od trudnych do przewidzenia zdarzeń w Korei i Syrii czy narastającego konfliktu na linii Rosja–USA. Na szczęście niektórzy ekonomiści studzą emocje inwestorów. Przypominają, że nagły wzrost niepewności i awersji do ryzyka to nic nowego – zdarza się na świecie przeciętnie raz na rok, dwa lata.