W ubiegłym roku banki wypracowały 13,9 mld zł zysku. To tylko pozornie więcej niż rok wcześniej. Ten przyrost to zasługa jednej olbrzymiej transakcji – sprzedaży ich udziałów w Visa Europe za ok. 1,5 mld zł netto. Gdyby nie ona, zyski banków zamiast wzrosnąć, spadłyby. W tym roku takiej transakcji już nie będzie. Przeciwnie, wzrośnie podatek bankowy (w 2016 r. płacono go tylko przez 11 miesięcy), utrzymają się bardzo wysokie opłaty na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, a konkurencja na rynku najprawdopodobniej się zaostrzy. Jakby tego było mało, nadzór finansowy domaga się od banków, które udzieliły dużo kredytów frankowych, by nie dzieliły się zyskiem, tylko podnosiły kapitały. Dzięki temu mają być zabezpieczone przed ewentualnym krachem kredytowym wywołanym znaczącym osłabieniem złotego. Tyle, że wyższe kapitały to niższa efektywność.

Oczywiście banki i ich akcjonariusze (największym jest Skarb Państwa) nie będą spokojnie patrzeć na spadającą rentowność. Poszukają ofiar, na których da się zarobić. Niestety, będą to raczej drobni klienci (osoby fizyczne i małe firmy), a nie wielkie firmy. To małych jest najłatwiej obciążyć dodatkowymi opłatami, zmniejszyć oprocentowanie ich depozytów czy podnieść kredytów. To oni zrzucą się na dodatkowy podatek.

Polecam wtorkowy wywiad „Rzeczpospolitej" ze Zbigniewem Jagiełłą, prezesem PKO BP. To szef państwowego banku, świetny fachowiec, silnie związany z gospodarczą częścią rządzącego obozu. Mimo to mówi o negatywnych skutkach rosnącego opodatkowania sektora, podkreślając, że mniejsza rentowność banków uderzy w całą gospodarkę. Gdy bowiem przyjdzie spowolnienie gospodarcze, czy nie daj Panie Boże kryzys, okaże się, że banki nie będą w stanie zwiększyć akcji kredytowej. A to właśnie większe finansowanie firm pozwala w takiej sytuacji na szybszy powrót ożywienia.

Spadająca efektywność banków ma też swoje plusy. Będzie łatwiej je polonizować, bo ich ceny znacznie spadną. Ale Polska chyba zasłużyła nie na tani, lecz na zdrowy system bankowy. Taki, którego celem jest finansowanie nie zachcianek polityków, ale zdrowej gospodarki.