Program wsparcia dla bogatych

Po państwowe dopłaty wyciągnęli rękę także zarabiający nawet 20 tys. zł miesięcznie. A na takie rozdawnictwo na pewno nas nie stać.

Aktualizacja: 22.01.2018 08:46 Publikacja: 22.01.2018 08:32

Program wsparcia dla bogatych

Foto: Fotorzepa

Zaledwie 38 godzin wystarczyło klientom na opróżnienie ostatniej szuflady z pieniędzmi na dopłaty z „MdM". Po 381 mln zł nie ma już śladu. Rządowy program przechodzi do historii. Z całą pewnością było się o co bić.

Kupujący mieszkania na preferencyjny kredyt dostawali średnio 26 tys. zł dopłaty. Rekordziści zgarniali nawet 110 tys. zł. „MdM" napędzał sprzedaż deweloperom. Wiele firm budowało osiedla skrojone pod program. Kiedy pula dopłat na dany rok się wyczerpywała, ceny mieszkań nierzadko szły w górę ponad limity. Zdarzało się i tak, że emdeemowskie kryteria spełniało zaledwie po kilka lokali na osiedlach. Nie przeszkadzało to jednak deweloperom posługiwać się szyldem programu. „MdM" przyciągał jak magnes.

Początki programu były bardzo nieudane. Miał rozruszać budownictwo, pomóc młodym osobom w zakupie pierwszej nieruchomości, miał wreszcie wspierać politykę prorodzinną. Tymczasem dopłaty trafiały głównie do dużych miast, w których koncentrował się biznes deweloperski. Młodzi klienci z małych ośrodków byli z programu wykluczeni.

Kaleki program próbowano reformować, włączając do niego mieszkania z rynku wtórnego. Limity dla lokali używanych były jednak niższe niż dla mieszkań deweloperskich. Znalezienie lokalu, do którego dopłaciłoby państwo, na wielu rynkach okazywało się sportem wyczynowym.

Dziś wiadomo też, że odchodzący do historii program nie zachęcał specjalnie do powiększania rodzin. Jak podaje Bank Gospodarstwa Krajowego, najwięcej preferencyjnych kredytów dostały rodziny z jednym dzieckiem (31 proc.), a w drugiej kolejności bezdzietni (29 proc.). Najbardziej zdeformowany został jednak główny cel programu, którym było wsparcie młodych przy zakupie pierwszej nieruchomości.

Ustawodawca nie narzucił bowiem kryterium dochodowego, więc po państwowe dopłaty wyciągnęli rękę także zarabiający nawet 20 tys. zł miesięcznie. A na takie rozdawnictwo na pewno nas nie stać. ©?

Zaledwie 38 godzin wystarczyło klientom na opróżnienie ostatniej szuflady z pieniędzmi na dopłaty z „MdM". Po 381 mln zł nie ma już śladu. Rządowy program przechodzi do historii. Z całą pewnością było się o co bić.

Kupujący mieszkania na preferencyjny kredyt dostawali średnio 26 tys. zł dopłaty. Rekordziści zgarniali nawet 110 tys. zł. „MdM" napędzał sprzedaż deweloperom. Wiele firm budowało osiedla skrojone pod program. Kiedy pula dopłat na dany rok się wyczerpywała, ceny mieszkań nierzadko szły w górę ponad limity. Zdarzało się i tak, że emdeemowskie kryteria spełniało zaledwie po kilka lokali na osiedlach. Nie przeszkadzało to jednak deweloperom posługiwać się szyldem programu. „MdM" przyciągał jak magnes.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację