Katarska szansa dla polskich firm

Kraj właśnie zniósł wizy dla Polaków. Podstawą do wjazdu jest paszport ważny sześć miesięcy.

Aktualizacja: 10.08.2017 21:19 Publikacja: 10.08.2017 20:07

Katarska szansa dla polskich firm

Foto: 123RF

– To kraj, w którym powinno się inwestować – mówi fotografik i biznesmen Tomasz Gudzowaty. Sam chce wybudować muzeum i akademię fotografii w stolicy Kataru Ad-Dausze.

– Takie centrum edukacyjne byłoby zwieńczeniem mojej kariery – tłumaczy. – Dlaczego tam? Bo w Katarze są rozmach i przestrzeń, a dzisiaj jest tam miejsce na wyjątkowe projekty – mówi. – Chcę coś zostawić po sobie dzieciom i wnukom i budować w miejscu, z którym mnie wiele łączy. Jako dziecko byłem wychowywany w fascynacji światem arabskim. Te emocje pozostały.

W planach ma także zrobienie pełnometrażowego filmu dokumentalnego o Katarczykach, którzy w ciągu dwóch pokoleń stali się najbogatszym społeczeństwem świata, inwestującym gigantyczne zyski z eksportu bogactw naturalnych w budowanie soft power, czyli niemilitarnej siły państwa. Muzeum i akademia będą największą polską inwestycją w tym kraju, gdzie działa 21 polsko-katarskich joint venture.

Podczas trzech ostatnich podróży do Kataru Tomasz Gudzowaty i jego wspólnik, biznesmen Mohamad Ghandour, rozmawiali o obu projektach – muzealno-edukacyjnym i filmowym – w Qatar Museums Authority, instytucji zarządzającej muzeami tego kraju. Założycielką i prezes QMA jest siostra panującego emira, szejka Al-Mayassa bint Hamad bin Khalifa al-Thani, według „Forbesa" najbardziej wpływowa kobieta w światowej kulturze. Roczny budżet QMA to miliard dolarów.

Najlepszy czas

Czy w Katarze jest to dobry czas na takie inwestycje? Od początku czerwca trwa blokada polityczno-gospodarcza tego kraju przez Arabię Saudyjską, Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt, która rozdzieliła 9 tys. rodzin. A „czwórka" zapowiada, że jest gotowa blokować Katarczyków przez dwa lata.

– To najlepszy czas na okazanie solidarności z tym krajem. Na tym mi zależy najbardziej – mówi Tomasz Gudzowaty. – To mój moralny obowiązek wobec katarskich przyjaciół. Chociaż przylatując tam pięć tygodni po wybuchu kryzysu, rzeczywiście spodziewałem się atmosfery napięcia i niepokoju, niczego takiego nie odczułem – dodaje.

Zmiany w katarskiej gospodarce, zwłaszcza jej dążenie do uniezależnienia od importu z krajów regionu, to szansa także dla polskich firm.

– Chciałbym jak najszybciej zobaczyć w Katarze polskich producentów żywności – mówi Mohamad Ghandour. – Tych, co chcą tylko coś sprzedać, jest dzisiaj na świecie mnóstwo. Nam chodzi o zbudowanie silnych związków, będziemy więc przekonywać polskie firmy, żeby zainwestowały w Katarze; pieniądze na takie projekty zawsze się znajdą. Chcemy wprowadzić nowe polskie firmy na rynek katarski – zapewnia Tomasz Gudzowaty.

Jakie branże oprócz produkcji żywności mają szanse? Farmacja w bardzo szerokim pojęciu – specyfiki tak dla ludzi, jak i dla zwierząt, mleczarnie, producenci soków, przedsiębiorstwa wyspecjalizowane w przetwórstwie żywności. Oprócz tego energetyka, gaz i turystyka.

– To może doprowadzić do nowego wielkiego otwarcia w polsko-katarskich stosunkach gospodarczych – uważa Mohamad Ghandour. – Dzięki biznesowym kontaktom Tomasza Gudzowatego w Polsce i za granicą sprawy mają szansę ostro ruszyć z miejsca – dodaje. – Dzisiaj Katar chce być krajem samowystarczalnym pod wieloma względami. A polskie firmy mogą w tym pomóc i dobrze na tym zarobić – uważa Tomasz Gudzowaty.

– Nie chcę uchodzić za rzecznika Kataru w Polsce, ale takie projekty miałyby także ogromne szanse eksportu na ogromną liczbę rynków. Podczas ostatniego pobytu w Katarze jedliśmy już miejscowe pomidory, sałatę, ogórki. Te wszystkie planowane projekty naprawdę są realne – dodaje Tomasz Gudzowaty. – Rząd katarski zbudował sieć przyczółków na świecie, zwłaszcza w krajach silnie zaludnionych. Także z Polską, dla której jest jednym z głównych partnerów strategicznych w zakresie dywersyfikacji dostaw gazu – przekonuje.

Krachu nie było

Kryzys, jaki wybuchł wokół tego kraju, oskarżenia o wspieranie terroryzmu, które miały zniszczyć jego gospodarkę, paradoksalnie wzmocniły Katar. Do „czwórki" nie przyłączyła się reszta świata.

Ile stracił Katar? W pierwszym miesiącu rezerwy walutowe zmniejszyły się o 30 proc., do 24 mld dol. Teraz rosną.

– Oczekiwano krachu. I nic takiego się nie stało – przyznaje Mohamed Abu Basha, główny ekonomista w kairskim EFG-Hermes.

Krachu nie było, ale był kryzys, na który Katarczycy zareagowali w swoim stylu. Uniezależnili się od importu z Arabii Saudyjskiej i ZEA, znaleźli nowych partnerów handlowych i nowe szlaki transportowe, otworzyli połączenia morskie i wzięli się do uruchomienia własnej produkcji czego tylko się da.

– Na początku taka polityka zawsze jest kosztowna – nie ma wątpliwości Mohamed Abu Basha. Ale szybko przyznaje, że z powodu kryzysu nie ucierpiało nic, w co Katar zainwestował za granicą. Ani firmy, takie jak surowcowy gigant Glencore, ani nieruchomości – takie jak londyński Shard, czy sam eksport gazu skroplonego.

Krowy poleciały samolotem

Nie brakuje żywności, a to właśnie miało przede wszystkim złamać Katarczyków.

Wzrósł jej import z Turcji i Iranu. Samolotami przyleciało z Niemiec, Australii i Stanów Zjednoczonych 4 tys. krów i szejk Faleh bin Nasser al-Thani, wiceminister rolnictwa i rybołówstwa, zainaugurował projekt, dzięki któremu będzie można pokryć w 40 proc. krajowy popyt na produkty mleczne.

Lokalny producent żywności Hassad Foods ogłosił program, który ma przywrócić rentowność lokalnym farmom.

Szybciej, niż oczekiwano, przydał się rozmach, z jakim zbudowano międzynarodowe lotnisko Hamad w Ad-Dausze. W jego magazynach można przechowywać zapasy żywności, które wystarczą Katarowi na dwa lata.

– To kraj, w którym powinno się inwestować – mówi fotografik i biznesmen Tomasz Gudzowaty. Sam chce wybudować muzeum i akademię fotografii w stolicy Kataru Ad-Dausze.

– Takie centrum edukacyjne byłoby zwieńczeniem mojej kariery – tłumaczy. – Dlaczego tam? Bo w Katarze są rozmach i przestrzeń, a dzisiaj jest tam miejsce na wyjątkowe projekty – mówi. – Chcę coś zostawić po sobie dzieciom i wnukom i budować w miejscu, z którym mnie wiele łączy. Jako dziecko byłem wychowywany w fascynacji światem arabskim. Te emocje pozostały.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Naprawa samolotu podczas lotu
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce
Materiał partnera
Cyfrowe wyzwania w edukacji
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami