– O ile w połowie lat 70. XX wieku aktywa niematerialne stanowiły jedynie 17 proc. wartości rynkowej amerykańskich spółek z indeksu S&P 500, o tyle w 2015 r. było to już 87 proc. ich wyceny – mówiła Ewa Sowińska, wiceprezes Krajowej Rady Biegłych Rewidentów i członek Rady Programowej Open Eyes Economy podczas seminarium „Firma-idea. Realne wyzwania, niematerialne wartości".
Spotkanie, które w środę zgromadziło na Politechnice Gdańskiej ekonomistów, naukowców, prawników i przedstawicieli biznesu, było częścią przygotowań do drugiej edycji Międzynarodowego Kongresu Ekonomii wartości – Open Eyes Economy Summit 2017, która w połowie listopada odbędzie się w Krakowie.
Gra drapieżników
„Rzeczpospolita" jest głównym partnerem medialnym OEES, który od ubiegłego roku stara się otworzyć oczy firm, ekspertów i konsumentów na potrzebę nowego podejścia do biznesu. Stało się ono koniecznością wobec zmian technologicznych i społecznych, w tym wyzwań czwartej rewolucji przemysłowej. Jak podkreślał podczas gdańskiego seminarium prof. Jerzy Hausner, przewodniczący Rady Programowej OEES i pomysłodawca firmy-idei, nie żyjemy już w erze zmiany, ale w warunkach zmiany ery, gdy trzeba przemyśleć na nowo podstawowe pojęcia.
W tych warunkach szansę na sukces mają firmy-idee, innowacyjne, świadome i społeczne wrażliwe. One mogą stworzyć przeciwwagę dla oportunistycznej gry rynkowej, w której firmy jak drapieżniki skupiają się na wyszukiwaniu rynkowych szans, „wciskaniu" konsumentom kolejnych produktów, na poganianiu sprzedawców, nie martwiąc się o kształtowanie środowiska czy wyczerpywanie zasobów. Kwintesencją takiej gry jest krótkookresowa gospodarka linearna, w której chodzi o ogranie konkurenta, ewentualna współpraca jest tylko taktyczną zagrywką, a zyski idą do wybranych, podczas gdy koszt ponoszą wszyscy. Jej alternatywą może być gospodarka relacyjna bazująca na koncepcji firmy-idei, która wytwarza określone wartości ekonomiczne, będąc nie tylko organizacją, ale również instytucją zdolną do ewolucji. Pojedyncze firmy-idee są jak wyspy. Powinny więc tworzyć swoje środowisko – archipelagi i silne klastry, co pozwoli zmieniać charakter gry rynkowej.
Do zmiany powinna firmy skłaniać rosnąca rola zasobów niematerialnych. Bartłomiej Biga z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, zwracał uwagę, że w najwyżej wycenianych spółkach 90 proc. wartości to aktywa niematerialne. Tylko część z nich ma bezpośrednie przełożenie na bilans firm, ale znaczenie aktywów niematerialnych widać w wyścigu patentowym, który przyspieszył w tej dekadzie. Jak zwracał uwagę dr Biga, ten wyścig zwiększa koszty działania firm i często ogranicza rozwój, tym bardziej że rozwinął się proceder tzw. trolli patentowych – podmiotów, które przejmują prawa, by zarabiać na szantażu innych firm.