#RZECZoBIZNESIE: Jan Wróblewski: Sezonowość nad Bałtykiem to mit

Ponad 50 procent klientów w naszych hotelach to Niemcy. Jednak większe przychody generują klienci z Polski – mówi Jan Wróblewski, członek zarządu i współwłaściciel Zdrojowa Invest & Hotels, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 30.01.2018 15:20 Publikacja: 30.01.2018 12:34

#RZECZoBIZNESIE: Jan Wróblewski: Sezonowość nad Bałtykiem to mit

Foto: tv.rp.pl

Zajmuje się pan condohotelami. To działalność hotelarska, deweloperska czy inwestycyjna?

Zasadniczo jesteśmy firmą hotelarską, ale mamy specyficzny sposób finansowania. Sprzedajemy poszczególne jednostki mieszkalne w hotelu pojedynczym inwestorom. Pracujemy też trochę na rynku finansowym, bo oferujemy inwestorom stopy zwrotu.

Na czym polega specyfika tego rynku? Mówi się, że hotelarstwo to jeden z najtrudniejszych biznesów świata.

Po stronie hotelarskiej to jest praca 24 godzin na dobę. Po stronie inwestycyjnej występują ryzyka. Jeżeli hotel nie jest położony w bardzo dobrym miejscu, znanym kurorcie, i nie ma obłożenia cały rok, to realizacja stóp zwrotu może być trudna. Kiedy zaczynaliśmy 10 lat temu był boom na rynku nieruchomości. Mieliśmy konkurentów, którzy oferowali wysokie stopy zwrotu z obiektów stojących w lokalizacjach drugiej kategorii. Tych podmiotów już nie ma. Można włożyć między bajki obietnice siedmiu procent zwrotu.

Inwestujecie głównie nad Bałtykiem. Jak sobie radzicie z sezonowością?

Sezonowość to mit. Większa sezonowość jest w górach. Na Pomorzu Zachodnim jest dużo klientów z Niemiec, którzy przyjeżdżają głównie poza sezonem. W sezonie przyjeżdżają Polacy. Dzięki temu mamy duże obłożenie, średnio 70 procent. Oczywiście ceny nie są tak wysokie jak w Krakowie, ale można na tym zarabiać.

Co oni robią zimą nad polskim morzem?

Jodu jest najwięcej po sezonie, jesienią i zimą. Niemieccy turyści zwracają na to uwagę. Jest też dużo rzadkich atrakcji, do których klienci przywiązują coraz większą wagę.

Ponad 50 procent klientów w naszych hotelach to Niemcy. Jednak więcej pieniędzy zostawiają klienci z Polski.

Zdrojowa to przykład szybkiej budowy wielkiej firmy w Polsce. Założył pan firmę z bratem 10 lat temu. Skąd wzięliście inspiracje?

Inspiracją był rynek amerykański. Jednak teraz to w Polsce rynek condohoteli jest bardziej rozwinięty. Tam nie jest to aż tak skrojone dla klienta, od A do Z. U nas klient przychodzi, może kupić apartament, od razu może podpisać umowę na zarządzanie nim. Nawet doradzamy w kwestiach podatkowych. Jest to gotowy, zorganizowany produkt inwestycyjny.

Ile warta jest firma?

W dziesięć lat zrealizowaliśmy dziesięć obiektów. Dwa z nich są finansowane konwencjonalnie. Nie jesteśmy spółką publiczną, nie musimy więc ujawniać wszystkich danych. Mogę tylko powiedzieć, że jesteśmy warci kilkaset milionów złotych.

Myślicie o wejściu na giełdę?

W naszej sytuacji nie ma takiej potrzeby. Dzięki temu nie musimy się dzielić zyskami.

Jak udało się stworzyć tak szybko, tak dużą firmę? Co było decydujące w tej branży?

Najważniejszy na początku był nowatorski pomysł. Ważna była determinacja, wymagało to wiele pracy i wyrzeczeń.

Jakie są wasze plany?

Obecnie mamy cztery obiekty w budowie za 250 milionów złotych a kolejne cztery budowy mamy uruchomić w tym roku, to będzie zależało od sytuacji na rynku.

Myślicie o nowej branży?

W biznesie pieniądz przyciąga pieniądz. Jeżeli dobrze prowadzi się biznes, to dostaje się mnóstwo propozycji. Chcemy kapitał lokować najbardziej efektywnie i na razie nasz biznes wydaje się rozsądny. Nie ukrywam, że mamy pomysły i nasze portfolio powinno się rozszerzyć w ciągu kilku lat. Będą to biznesy z wykorzystaniem synergii.

Na jaką stopę zwrotu można liczyć korzystając z waszej oferty?

Około pięciu procent rocznie od ceny apartamentu. To jest bardzo rozsądna stopa zwrotu w dzisiejszych czasach.

Jest jeszcze miejsce na rynku condohoteli dla innych firm?

Niektóre miejscowości już są bardzo konkurencyjne, jak Sopot, Kołobrzeg czy Zakopane. Ale można jeszcze wypełnić nisze w dobrych lokalizacjach.

Kto jest waszym głównym rywalem?

Pojawiają się pojedynczy inwestorzy, niestety, niektórzy spoza branży hotelarskiej. To może rodzić problemy dla potencjalnych inwestorów, bo w Polsce dużo hoteli jest na granicy opłacalności. Często oferują wysokie stopy zwrotu, a później się okazuje, że w tych lokalizacjach i przy tym doświadczeniu na rynku hotelarskim, nie są w stanie tych obietnic spełnić. Widać, że jest apogeum takich firm.

Może pan coś powiedzieć o wynikach finansowych tego biznesu?

W zależności od segmentu są jednocyfrowe lub dwucyfrowe marże. Roczny wzrost rynku jest podobny. Jednak w Polsce rosną koszty pracy, nawet powyżej dziesięciu procent. To jest bariera. Zatrudniamy bardzo dużo pracowników, więc to czujemy.

Zajmuje się pan condohotelami. To działalność hotelarska, deweloperska czy inwestycyjna?

Zasadniczo jesteśmy firmą hotelarską, ale mamy specyficzny sposób finansowania. Sprzedajemy poszczególne jednostki mieszkalne w hotelu pojedynczym inwestorom. Pracujemy też trochę na rynku finansowym, bo oferujemy inwestorom stopy zwrotu.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Czasy są niepewne, firmy nadal mało inwestują
Biznes
Szpitale toną w długach, a koszty działania rosną
Biznes
Spółki muszą oszczędnie gospodarować wodą. Coraz większe problemy
Biznes
Spółka Rafała Brzoski idzie na miliard. InPost bliski rekordu
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce