1 kwietnia wchodzi w życie znowelizowana ustawa hazardowa, podpisana przez prezydenta z końcem grudnia. Branża ma mieszane uczucia. Z jednej strony cieszy się, że zmienione zostały dotychczasowe przepisy, które nie pozwalały skutecznie walczyć z nielegalnymi operatorami zakładów online, z drugiej ma obawy i twierdzi, że w ustawie jest sporo bubli.
Z wartego ponad 5 mld zł rodzimego rynku gier hazardowych do rajów podatkowych wyciekają gigantyczne pieniądze. 90 proc. rynku obsługują firmy zarejestrowane np. na Cyprze czy w Gibraltarze. Dzięki nowelizacji rząd chce ograniczyć te straty. Ministerstwo Finansów (MF) zakłada, że legalna część rynku zwiększy udziały z 10 do 60 proc., a budżet zyska 1,5 mld zł rocznie.
Nowa ustawa przewiduje możliwość blokowania dostępu do nielegalnych stron internetowych oraz utrudnianie wykonywania płatności w nielegalnych grach. Ma powstać rejestr domen niespełniających wymogów. Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich (SPiPFB) wątpi jednak w efektywne wdrożenie i przestrzeganie nowych regulacji.
Marta Kostka, prezes SPiPFB, podkreśla, że potrzebne są sprawne narzędzia pozwalające na egzekucję prawa, a ograniczanie nielegalnej działalności wymagać będzie zdecydowanych działań. – Stanowczość w prawidłowym wdrażaniu nowego prawa ma szczególne znaczenie w świetle informacji sugerujących, że blokowanie stron nielegalnych operatorów i płatności, wprowadzone ustawą, może być nieskuteczne – zaznacza.
Eksperci wskazują, że ominięcie blokad będzie możliwe przy zastosowaniu choćby rozwiązania opartego na VPN. Blokowane będą konkretne domeny wpisane do rejestru, a zatem po zablokowaniu jednej domeny szybko pojawi się kolejna oferująca te same usługi.