Rynek druku 3D rośnie jak na drożdżach

Innowacyjna technologia zrewolucjonizuje kolejne gałęzie przemysłu.

Aktualizacja: 13.03.2017 20:36 Publikacja: 13.03.2017 19:36

Rynek druku 3D rośnie jak na drożdżach

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Druk przestrzenny to obecnie jedna z najbardziej przyszłościowych gałęzi przemysłu. I choć branża ta wciąż jest na wczesnym etapie rozwoju, to oferowane przez nią innowacyjne zastosowania drukarek znajdują coraz więcej odbiorców.

Popyt na urządzenia 3D dynamicznie rośnie. Dane firmy badawczej Gartner wskazują, że w 2016 r. światowy rynek druku 3D mógł skoczyć nawet o ponad 100 proc. Z kolei szacunki firmy Context są bardziej ostrożne i mówią o wyhamowaniu dynamiki do 25 proc.

Większość ekspertów nie ukrywa jednak, że technologia jest bardzo przyszłościowa. Prognozują, że w 2020 r. blisko 65 proc. firm wytwarzających pojedyncze przedmioty – np. auta, meble, naczynia czy komputery – będzie używać druku 3D do produkcji podzespołów.

Według nawet pesymistycznych założeń rynek ten w najbliższych latach będzie się rozwijał w tempie ponad 30 proc. rocznie. Analitycy CTA (Consumer Technology Association) i UPS spodziewają się, że średnioroczny wzrost w ciągu paru lat sięgnie około 50 proc. Już dziś wartość tego rynku – w zależności od źródła – ocenia się na 5–7 mld dol., a jak szacuje w jednym ze swoich raportów firma doradcza Deloitte, do 2020 r. może on już sięgnąć ponad 20 mld dol.

Cieszyć może więc fakt, że na tak perspektywicznym rynku coraz lepiej radzą sobie polskie firmy. Rodzime start-upy, np. producenci drukarek Zortrax, Omni3D, Kreator 3D czy ZMorph, oraz producenci tzw. filamentów, czyli materiałów służących do druku, tacy jak śląskie Devil Design i F3D, a także FiberLab z Krakowa, to marki już całkiem dobrze rozpoznawalne na arenie międzynarodowej.

Nowe rynki zbytu

Z danych Deloitte wynika, że w 2015 r. na globalnym rynku działało 659 tys. drukarek 3D. Dominującą większość stanowiły małe, tańsze drukarki, tzw. biurkowe.

Popyt na nie rośnie szczególnie szybko. Maszyny takie wykorzystywane są z reguły w małych firmach czy przez zwykłych konsumentów. Ich odbiorcy stanowią już 18 proc. klientów branży 3D. Zainteresowanie nimi w latach 2011–2015 wzrosło o 114 proc., podczas gdy popyt na profesjonalne drukarki przemysłowe w tym okresie zwiększył się o 17 proc.

Jednak to te ostatnie urządzenia mają znaczenie kluczowe – zarówno pod względem przychodów generowanych przez branżę 3D, jak i perspektyw rozwoju całej innowacyjnej technologii. A te są praktycznie nieograniczone. Docenił to m.in. przemysł motoryzacyjny, który – podobnie jak coraz większa rzesza architektów – wykorzystuje drukarki przestrzenne do prototypowania.

Pozytywne doświadczenia z tą technologią sprawiły, że użytkownicy idą dalej. Na przykład Ford już testuje druk niektórych części samochodowych. To rozwiązanie tańsze i zajmujące zdecydowanie mniej czasu. Ale drukować można praktycznie wszystko.

W ubiegłym tygodniu amerykańska armia poinformowała o wydrukowaniu broni. Już parę lat temu świat obiegła informacja, że udało się w taki sposób wyprodukować w pełni sprawny pistolet. Teraz wojskowi z USA wydrukowali w metalu granatnik Rambo.

Wielkoformatowe drukarki 3D wykorzystywane są także do drukowania całych domów. Rosyjska firma Apis Cor stworzyła mobilną drukarkę, która – podczas prezentacji urządzenia – w ciągu 24 godzin „zbudowała" gotowy do zamieszkania dom o pow. 38 mkw. Koszt – wraz z wykończeniem – wyniósł w przeliczeniu jedynie 41 tys. zł. W Chinach wybudowano już nawet całe osiedle drukowanych domków.

Coraz chętniej po drukarki przestrzenne sięga również medycyna. Drukowanie protez to już nic nowego. Teraz coraz głośniej mówi się o planach naukowców zajmujących się tzw. biodrukiem. Pracują oni bowiem nad wytworzeniem funkcjonalnej sieci naczyń krwionośnych. Sztuczny, wszczepialny układ krążenia opracowuje zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. Eksperci nie mają wątpliwości, że powodzenie tego projektu otworzy drogę do „produkcji" sztucznych narządów. – Sektor medyczny wyrasta na jednego z kluczowych odbiorców sektora druku 3D – potwierdza Carla La Croce, analityczka firmy IDC.

Jej zdaniem najbardziej perspektywiczne rynki to stomatologia i protetyka, gdzie zapotrzebowanie na wydruki 3D szybko rośnie. IDC prognozuje, że w 2020 r. będą one stanowić aż 15 proc. rynku zbytu drukarek 3D. Kolejne 13 proc. ma zapewniać sektor medycznych implantów.

Polski rynek z perspektywami

Rynek trójwymiarowego druku w naszym kraju jest relatywnie młody – jak dowodzą badania Deloitte, 97 obecnych na nim przedsiębiorstw to głównie dostawcy usług, a nie producenci, a ponad 50 proc. z nich powstało około roku temu. Zaledwie 11,3 proc. firm jest obecnych na rynku dłużej niż cztery lata.

W 2015 r. wartość rodzimego rynku druku przestrzennego – mimo niewielkiego popytu wewnętrznego – szacowano na 40 mln zł (siedem największych firm większość swoich przychodów czerpała z eksportu). Co ważne, część rodzimych producentów drukarek zyskała już poważnych inwestorów. Na przykład fundusz MCI zainwestował w Kreatora 3D, Michał Sołowow w 3DGence, Dariusz Miłek w Zortrax, a Trigon TFI z grupą tzw. aniołów biznesu wyłożył 2 mln zł na 3D Printers z Wrocławia.

Polscy producenci skupili się na wytwarzaniu tzw. drukarek biurkowych (desktopy). Choć to najdynamiczniej rosnąca część rynku, stanowiąca pod względem liczby sprzedanych produktów aż 95 proc. rynku 3D, nie jest specjalnie atrakcyjna pod względem finansowym. Konfitury są bowiem w segmencie profesjonalnych drukarek przemysłowych, gdzie ceny za pojedyncze urządzenie sięgają nie 1–2 tys. zł, jak w przypadku desktopów, ale nawet 1 mln zł i więcej.

W segmencie urządzeń przemysłowych niestety polskich firm brakuje. Jednym z wyjątków jest spółka Infinum 3D, która w 2016 r. zainstalowała prawdopodobnie największą w naszym kraju maszynę tego typu. Chodzi o drukarkę Kronos, która stanęła w lubelskiej fabryce Ursusa. Urządzenie o wymiarach 2/2/1,4 m drukuje z plastików prototypowe elementy ciągników i autobusów.

Eksperci przekonują, że branża 3D będzie u nas zyskiwać na znaczeniu. I to nie tylko za sprawą polskich firm. Do naszego kraju ciągną bowiem potentaci. W tym roku np. belgijski Materialise uruchomi we Wrocławiu fabrykę, w której na kilkudziesięciu przemysłowych drukarkach będą produkowane komponenty dla branży AGD, lotniczej czy motoryzacyjnej.

Opinia

Robert Jaskółka | dyrektor mobile & entertainment w ABC Data

Segment druku 3D jest jeszcze we wczesnej fazie rozwoju, ale szybko przybywa klientów, którzy uświadamiają sobie korzyści, jakie przynosi druk przestrzenny. Popyt na tę technologię rośnie w małym, jak i dużym biznesie. Największe zainteresowanie wykazują pracownie projektowe i artystyczne, a nawet placówki oświatowe. W segmencie dużych firm najważniejszymi odbiorcami są podmioty z branży przemysłowej.Korzyści z technologii 3D są wymierne – to przede wszystkim: ograniczenie kosztów i przyspieszenie prac na etapie przygotowywania prototypów i projektów. Przekłada się to na szereg dodatkowych możliwości, m.in. skrócenie czasu wprowadzania produktów na rynek, indywidualizację oferty, skuteczniejsze dostosowanie podaży do popytu.

Druk przestrzenny to obecnie jedna z najbardziej przyszłościowych gałęzi przemysłu. I choć branża ta wciąż jest na wczesnym etapie rozwoju, to oferowane przez nią innowacyjne zastosowania drukarek znajdują coraz więcej odbiorców.

Popyt na urządzenia 3D dynamicznie rośnie. Dane firmy badawczej Gartner wskazują, że w 2016 r. światowy rynek druku 3D mógł skoczyć nawet o ponad 100 proc. Z kolei szacunki firmy Context są bardziej ostrożne i mówią o wyhamowaniu dynamiki do 25 proc.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko