Koszty porad prawnych w niektórych miejscowościach w kraju oscylują wokół stawek obowiązujących w bardzo dobrych kancelariach prawnych. Jaka jest tego przyczyna? Punkty świecą pustkami, a pieniądze za poradnictwo wypłacane są niezależnie od produktywności prawników w nich doradzających i liczby osób, które zwrócą się do nich o pomoc.
Między innymi z tego powodu Paweł Piasny, starosta olkuski, nie chciał rozpisywać na 2018 r. konkursu na prowadzenie punktów. W piśmie do wojewody małopolskiego zaznaczył, że z powodzeniem doradzać mieszkańcom powiatu mogą pracownicy z jego urzędu. I chociaż wreszcie konkurs został rozpisany (konsekwencje niewykonania obowiązku ustawowego mogłyby być dotkliwe dla powiatu), a prowadzący punkty wyłonieni, starosta twierdzi, że ustawa, która powołała do życia system bezpłatnego przedsądowego poradnictwa, to błąd. W tej ocenie nie jest odosobniony.
Puste przebiegi
– Powiat olkuski prowadzi pięć punktów. Do końca lipca 2017 r. udzielono w nich 399 porad, co oznacza, iż każda kosztowała polskiego podatnika 638 zł. Uwzględniając poszczególne punkty, kwoty te wahały się od 283 zł do 1404 zł – mówi Paweł Piasny. – Uważam, że ustawa o nieodpłatnej pomocy prawnej oraz edukacji prawnej jest skandaliczna i świadczy o tym, że państwo polskie jest bogatym krajem, które stać na rozdawanie dziesiątków milionów złotych rocznie – akcentuje.
W 2018 r. budżet państwa przeznaczy na system bezpłatnych porad 95 471 100 zł.
– Na pewno są większe potrzeby niż wspomaganie palestry i radców prawnych, do których finalnie trafia większość środków z dotacji – podnosi starosta Piasny.