Dwie starsze kobiety. Partnerki. Chiquita jest energiczna, w tej parze wyraźnie pełni funkcję przywódczyni. Chela rzadko wychodzi z domu, jest apatyczna, poddaje się losowi. Ale czasy są ciężkie – kobiety mają kłopoty finansowe. Choć wysprzedają rzeczy: meble, pianino i stare rodzinne zastawy stołowe – to wszystko za mało, żeby spłacić dług. Chiquita idzie do więzienia, Chela zostaje sama z gosposią. A pewnego dnia robi przysługę sąsiadce i podwozi ją samochodem do koleżanki na partię kart. Powoli zaczyna wozić inne znajome. Łapie oddech, staje się samodzielna, odzyskuje radość życia i poczucie własnej wartości. Przychodzi jednak moment, gdy do domu wraca Chiquita.

— Wychowałem się wśród kobiet — mówi debiutujący w fabule reżyser Marcelo Martinessi. — Mój świat tworzyły: mama, babcie, ciotki, sąsiadki. W swoim pierwszym filmie chciałem do tego uniwersum wrócić.

„Dziedziczki” idą pod prąd paragwajskim trendem – światu mocnych mężnych. Przypominają o delikatności uczuć, o prawie kobiet do własnych wyborów. Ciekawe, niestereotypowe kino.