Fed zacznie od pozbywania się co miesiąc aktywów wartych 10 mld dol. (z czego 60 proc. ma przypadać na obligacje, a 40 proc. na instrumenty MBS). W ciągu trzech lat suma bilansowa może zostać zmniejszona do około 3 bln dol., czyli poziomu z 2011 r. Nie wiadomo jednak, kiedy Fed skończy ten proces, nazywany odwrotnym QE (QE było luzowaniem polityki pieniężnej).
Rezerwa Federalna zasygnalizowała też, że w grudniu znów podwyższy stopy procentowe w USA, a w 2018 r. spodziewa się trzech podwyżek. W reakcji na to dolar znacząco się umocnił (w czwartek płacono 3,60 zł za 1 dol., gdy dzień wcześniej 3,55 zł), a rentowność amerykańskich obligacji rosła.
Już po ogłoszeniu komunikatu Fedu amerykańskie indeksy giełdowe S&P 500 i Dow Jones Industrial pobiły rekordy. Czwartkową sesję zaczęły jednak od lekkich spadków. Inwestorzy spodziewali się, że suma bilansowa zacznie być jesienią zmniejszana, ale zaskoczyło ich to, że Fed jest tak jastrzębi.
Wielki eksperyment
Suma bilansowa Fedu zwiększyła się przez ostatnich dziesięć lat z około 800 mld dol. do prawie 4,5 bln dol. O ile w 2007 r. była zbliżona do PKB Holandii, o tyle teraz jest większa niż cała gospodarka Niemiec. Taki wzrost bilansu banku centralnego nie ma precedensu w historii. Fed osiągnął go m.in. za pomocą trzech odsłon swojego QE. Programy skupu aktywów zbiły w dół rentowność amerykańskich obligacji oraz rynkowe stopy procentowe. Przyczyniły się do zwyżek na światowych giełdach oraz wzrostu cen wielu aktywów. To, jak bardzo negatywnie proces odwracania QE może wpłynąć na rynki, jest wielką niewiadomą.
Jednym z jego skutków może być umocnienie dolara. – Inwestorzy mają teraz sporo do przetrawienia, gdyż budowana przez całe lato strategia porzucania dolara straciła swój najsolidniejszy filar – uważa Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers. – Przy akompaniamencie rosnącej rentowności obligacji skarbowych USA główne uderzenie przypadnie na notowania USD/JPY, a dalej na USD/CHF. Na zmianę nastawienia do dolara i polityki Fedu będą też reagowały waluty surowcowe oraz waluty rynków wschodzących o wysokich rynkowych stopach procentowych (np. lira turecka i rand). Z tej drugiej grupy może płynąć negatywny impuls także dla złotego, więc podchodzimy sceptycznie do perspektywy umocnienia polskiej waluty w średnim terminie – uważa Białas.