Tak jak pisała „Rzeczpospolita", posłowie PiS chcą, by egzaminy organizowane były dwa razy w roku. Proponują też, by osoby, które uzyskały ocenę negatywną z jednej części egzaminu zawodowego, zdawały tylko materiał, na którym powinęła im się noga. Projekt przesłany do Sejmu różni się od tego, do którego dotarła „Rzeczpospolita", jedną merytoryczną zmianą: momentem wejścia w życie nowelizacji. Miałoby to nastąpić już po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia aktu. Zmianę tę wprowadzono podczas ostatniego posiedzenia nadzwyczajnej komisji do spraw deregulacji.
Obecnie egzamin zawodowy na adwokata oraz radcę składa się z pięciu części, notarialny zaś z trzech. Tylko otrzymanie pozytywnych ocen ze wszystkich składowych umożliwia wejście do zawodu. Ci, którzy obleją, muszą ponownie podchodzić do całego egzaminu. I nie jest przy tym istotne, z ilu części otrzymali ocenę pozytywną. Zdaniem projektodawców nie jest to rozwiązanie sprawiedliwe.
„Regulacja taka jest nieproporcjonalna i nie ma żadnego uzasadnienia" – czytamy. Zdaniem autorów projektu dotychczasowe regulacje są wynikiem zbędnego formalizmu w dostępie do zawodów prawniczych.
Posłowie przekonują także, że ich propozycja w żaden sposób nie naruszy konstrukcji egzaminów. W taki sposób odnoszą się też do uwag zgłoszonych przez przedstawicieli Naczelnej Rady Adwokackiej oraz Krajowej Izby Radców Prawnych. Przypominają, że egzaminy zawodowe od lat mają jednolity charakter. Ich zdaniem zamysł niepodzielności egzaminów zawodowych odnosił się wyłącznie do konieczności uzyskania wyniku pozytywnego z wszystkich części (finalnie), a tego propozycja nie narusza.
Co jednak nie zmienia faktu, że nowe rozwiązanie może doprowadzić do sytuacji, gdy część kandydatów od razu zrezygnuje z przygotowania się z jednej części, pozostawiając naukę na drugi termin. To zaś w ocenie korporacji nie jest sprawiedliwe wobec tych, którzy nie będą kalkulować.