Podkreślam: chodzi o systemowe rozwiązanie tego problemu, a nadzór to tylko jeden z elementów. Natomiast zajęcia szkoleniowe powinny być przede wszystkim praktyczne. I na to od pewnego czasu kładziemy nacisk w Krakowie, gdzie skupiamy się na warsztatowej formie zajęć. Należy natomiast odejść od wykładów. Ten model może jest dobry do nauczania na studiach, ale już nie na aplikacji. Trzeba też postawić na kompetencje miękkie, czyli szkolenia z retoryki, marketingu prawniczego, obsługi klienta, prezentacji, radzenia sobie ze stresem. To ułatwi młodym prawnikom start na rynku.
Jak zatem wyglądają w Krakowie proporcje między warsztatami a wykładami?
Co do zasady, trzy do jednego na rzecz warsztatów prowadzonych w grupach ok. 35-osobowych. Podczas zajęć skupiamy się na rozwiązywaniu zadań, których podstawą są autentyczne sprawy. Stąd pewien opór budzi we mnie pojawiająca się propozycja, aby tego rodzaju zajęcia nagrywać. To zły pomysł. Mówi się na nich o kuchni pełnomocników, uczy się różnych adwokackich elementów taktyki procesowej. To unikalna wiedza, która powinna być przekazywana na zajęciach bezpośrednio. Nagrywanie warsztatów można przyrównać do nagrywania narady sędziów nad wyrokiem. Na szczęście nikomu nie przychodzi to do głowy.
Ale przecież adwokaci w ramach samoszkolenia odsłuchują nagrane materiały udostępniane przez internet.
Tak, ale to są głównie wykłady. I te, moim zdaniem, powinny być nagrywane również dla aplikantów. Tak jak w programie IDEA. Czym innym są już jednak warsztaty, na których zdradzane jest adwokackie know-how. Tego rodzaju informacje nie powinny wydostawać się poza samorząd. Konkurencja nie musi tego znać.
Wspomniał pan o nagrywaniu. To tylko jedna z propozycji w projekcie szerokiej reformy aplikacji autorstwa profesorów Gutowskiego i Kardasa, która wpłynęła do Naczelnej Rady Adwokackiej. Zakłada ona również centralną weryfikację wykładowców. Co pan o tym myśli?