„Rząd kontynuuje dialog z osobami niepełnosprawnymi" – widniało przez pół dnia w środę na pasku TVP Info. „Bez porozumienia z protestującymi" – informował taki sam pasek, dokładnie w tym samym czasie, w TVN 24. Różnica przekazu subtelna, ale kluczowa. Bo „kontynuowanie dialogu" w rządowym medium zakłada, że sytuacja jest pozytywna: nie dość, że dialog do tej pory był, to jeszcze się go dalej prowadzi. A „brak porozumienia" w opozycyjnej TV to przecież klapa i nawet jeśli w przyszłości partnerzy się dogadają, to teraz jest bezdyskusyjna porażka.

Język decyduje o atmosferze sporu, a atmosfera – o powodzeniu negocjacji. Czy partia rządząca zdaje sobie sprawę, że przegrywa ten protest właśnie z powodu języka i atmosfery? Szef Klubu PiS Ryszard Terlecki dziwił się protestującym rodzicom, że „można tak bardzo nie mieć serca, żeby niepełnosprawnych trzymać w Sejmie". Karierę zrobiły też słowa posła Stanisława Pięty o tym, że protestujących wraz z ich podopiecznymi funkcjonariusze powinni z Sejmu wynieść. Poseł Pięta, zapewne w odróżnieniu od rodziców, serce ma, bo apelował także, by czynić to jednak w miarę ostrożnie.

Sytuację starał się w swoim stylu łagodzić marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który pytał w Radiu Zet: – Więcej pieniędzy dla niepełnosprawnych? Wszystkie środowiska mają takie same potrzeby, oczekiwania i należy to uwzględnić. Sytuacja gospodarcza i sytuacja finansów publicznych jest dobra, ale nie bardzo dobra – mówił polityk. I dodał, zapytany, czy odwiedzi protestujących: – Mamy wszyscy do nich pójść? A czy to właściwe, że wicepremier ds. społecznych Beata Szydło pływała w czasie protestu spływem po Dunajcu? – Jeżeli jest otwarcie sezonu... Ja też w ten weekend pływałem, bo byłem na Mazurach – mówił marszałek Senatu.

Cytaty można by mnożyć. Zapewne żeby temu zaradzić, marszałek Marek Kuchciński zamknął Sejm, oczywiście „ze względu na szczególne okoliczności i względy bezpieczeństwa", co dotyczy części dziennikarzy, tych, którzy pobierają jednodniowe przepustki. Dodajmy, że jest to większa część mediów relacjonujących wydarzenia w Sejmie. Czy władze Sejmu obawiają się, że kolejni protestujący podszyją się pod media, by położyć się w sejmowym korytarzu? Oprócz języka drugą sprawdzoną metodą działania władzy jest dzielenie, co próbowano tym razem uczynić, podpisując porozumienie w ramach Krajowej Rady Konsultacyjnej ds. Osób Niepełnosprawnych. Częściowo zamiar się powiódł: protestujący nie pozwolili się przyłączyć do protestu osobom, których podpisy widnieją pod układem z rządem, niezapewniającym realizacji wszystkich postulatów.

Tyle że teraz rozgoryczona jest i druga grupa, ta, która wchodzi w skład Rady, czyli doradczego organu rządu, która nie chce być narzędziem politycznej walki. „Z zaskoczeniem i ogromną przykrością przyjmujemy sposób, w jaki została wykorzystana praca Krajowej Rady Konsultacyjnej w bieżącym sporze z osobami z niepełnosprawnościami i ich rodzinami protestującymi w Sejmie" – napisali jej członkowie w liście do rządu. A przekaz i język są chyba wyjątkowo przejrzyste. Każda władza mogłaby się uczyć.